Od Jace'a ,,Przyjaźn cz.3 (cd.Yuko)

Bylem kompletnie skolowany. To cos rozwialo sie w drobny pyl,a nowa wadera zemdlala.
-Jace,zbierz ja do szpitala. Trzeba sie nia zajac. Znasz sie troche na lecznictwie,tak?-zapytal Zuko.
Pokiwalem glowa. Podszedlem do wadery,wzialem ja na grzbiet i ruszylem w strone szpitala. Ogolnie nie interesuje sie waderami,ale przyznam,troche mnie to skrepowalo. Potem skupilem cala swoja uwage na przemysleniach. Dobrze,ze chociaz udalo sie nam pozbyc tego czegos... Ale co to moglo byc? Wygladalo jak ta wadera,ale wyraznie bylo grozniej nastawione... Potem galopujace mysli przebiegly na nastepna lake,ktora byly moje wlasne moce. A co jesli mi tez sie cos takiego przydarzy? Jesli moje wlasne moce skieruja sie przeciwko watasze? Dobrze nad nimi panuje,ale zycie jest pelnie niespodzianek... Nic nie mozna sie po nim spodziewac... Potem kolejne mysli o moim zyciu(tu w szczegoly nie bede sie wdawal). Wkrotce dotarlismy do budynku szpiatlnego. Wszedlem do jednej z sal,polozylem wadere na lozku i poszedlem szukac lekow. Po godzinie zebralem wszystkie pitrebne. Przed sala zawahalem sie. Moze wadera uciekla,kiedy mnie nie bylo? Niepewnie zajrzalem i spijrzalem na lozko. Dalej byla nieprzytomna. To byl zly znak,ze dalej sie nie ocknęła,ale troche sie z tego ucieszylem. Przynajmniej nie zwiala. Zabralem sie wiec do roboty. Oczyscilem rany,zabandazowalem,a leki przeciwbolowe polozylem na szafeczce obok lozka. Potem czekalem az wadera sie ocknie. Po pietnastu minutach do sali wszedl Zuko.
-Jak z nia?
-Nienajlepiej... Zmarnowala duzo sil i dalej sie nie obudzila-odparlem.-Tylko tyle wiem.
-Oby sie obudzila...
-Ej,stary,nie wprowadzaj mnie w jeszcze gorszy nastroj!
Zuko zasmial sie cicho.
-Dobra,dobra... Pilnuj,zeby Yuko nie uciekla... Bo to moze sie zle dla niej skonczyc. Znaczy,jeszcze gorzej..
-Yuko?-zapytalem,zerkajac na wadere.
-Tak. Zapomnialem ci powiedziec... Musze isc. Obowiazki czekaja-powiedzial i odbiegl.
Westchnalem. Znowu sam... Ptrzylem niecierpliwie na wadere tak dlugo,ze zasnalem.
***********
Wieczorem obudzil mnie jek bolu. Zerwalem sie szybko. Yuko wpatrywala se we mnie.
-Yuko,jak sie czujesz?-spytalem.
-Dobrze. Tylko kreci mi sie w glowie i chce mi sie jesc-mruknela i urwala. Spojrzala na mnie przenikliwie.-Skad znasz moje imie?!
-Zuko mi powiedzial-wzruszylem ramionami.
Podalem jej tabletki przeciwbolowe i cos do zjedzenia. Przyjela obie rzeczy z wdziecznoscia. Posilek zniknal w kilka minut.
-Dzieki... A ty... Jak sie nazywasz?
-Jona...-rzucilem,ale zatrzymalem sie w pol slowa.
Nie,zapomnij o przeszlosci. Nikomu o niej nie wspominaj. Zyj terazniejszoscia.
-Jak?-chciala wiedziec Yuko.
-Jace. Nazywam sie Jace.
<Yuko? Sorry,ze bez polskich znakow,ale na tel pisze ;) >


Uwagi: Następnym razem staraj się jednak dawać polskie znaki - nawet na telefonie. Nienajlepiej piszemy oddzielnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by
Fragonia
Szablony