Od Zuko "Poznawanie się cz.3" (cd. Yuko)

-Mam czas! - odpowiedziałem. - Opowiadaj!
-Nie chcę mi się o tym gadać. Naprawdę.
-Skoro tak sądzisz...
Niespodziewanie weszliśmy do Lasu Miłości. Rzadko kiedy tu przychodzę, więc zapomniałem jak wygląda. Był piękny: Wysokie drzewa, korony w kształcie serc, rubinowe świetliki i wiele więcej "uroczych" miejsc.
-Podoba ci się? - zapytałem. Starałem się aby mój głos brzmiał romantycznie.
-Może być. Ale znasz mnie: wolę mroczniejsze miejsca! - odpowiedziała wadera.
-Cóż... w watasze nie mamy jakiś strasznych terenów... - zamyśliłem się. - Chociaż wiem! Cmentarzysko może trochę przerazić. Nawet ma w nazwie "Mroczne".
-Może i tak, ale mam lepszy pomysł. Niedawno przechadzałam się poza terenami watahy i spotkałam idealnie mroczny teren. Chodź! - krzyknęła, złapała mnie za łapę i pobiegła.

<Yuko? Brak weny ;| >

Podsumowanie listopada!

Uwaga! Bardzo przepraszam za to, że tło jest biało-szare, jednak na chwilę oceną nie mogę tego zmienić!
Kilka spraw się uzbierało.
Po pierwsze pewnie każdy zauważył nowy wygląd watahy. Pojawi się ankieta, czy wam się podoba. Mam nadzieję, że tak bo graficzka to robiąca naprawdę się napracowała! Ale niestety są też minusy, głównie z mojej winy, bo nie mogę dopasować koloru do tła bloga. Tak czy siak, różnica jest chyba niewielka c:

Po drugie zapewne zauważyliście to, że przez kilka dni mnie nie było. Mam proste wytłumaczenie: nie miałem internetu! Mimo to, nawet jeśli nie wchodzę, piszcie opowiadania. Zapewniam was, że jeśli wejdę, wstawię je, a tak, skrzynka pocztowa zawierała tylko pajęczynę i karalucha! xD

Po trzecie zauważyłem, że 60% watahy to wilki mroczne, bratające się z demonami, nienawidzące większości świata, itd. Ponadto, piszą one opowiadania, w których się biją i przezywają :/ Narusza to punkty regulaminu (nie bij wilka, nie przezywaj innych itd.), więc postanowiłem, że "demoniczne" wilki nie będą już mogły dołączać. A więc: kochające zabijać, nie znające litości, itp. 3 PSYCHICZNE WILKI, KONIEC!

Po czwarte nabór wilków do watahy został zamknięty. Mimo, iż wataha liczy dosyć mało wilków, moim zdaniem, liczba ta jest dobra. Jednak zamierzam zrobić "reset" watahy, więc nieaktywne wilki zostaną usunięte. Będzie to polegało na tym, że wilki, które chcą zostać w watasze, będą musiały napisać formularz od nowa. Na razie go nie piszcie, ponieważ chcę w nim nanieść pewne zmiany.
Liczba opowiadań z listopada
Max (4) - GRATULACJE!
Yuko (4) - GRATULACJE!
Leniwa Alfa Zuko (2)
Alice (2)
Jace (2)
Miyu (2)
┗¦¦¦┛
Te wilki są przykładem dla innych. Dodatkowo, wilki, które dostały przyrostek
"GRATULACJE!" otrzymają +10 Galeonów.


Diana (1)
Indila (1)
Shadow (1)
Toby (1)
Vanessa (1)
┗¦¦¦┛
U tych wilków nie jest źle, ale i nie jest najlepiej. Muszą one napisać jeszcze co najmniej
jedno opowiadanie.

Jeśli nie ma tu jakiegoś wilka, oznacza to, że nie napisał on pierwszego opowiadania

(o dołączeniu) w ciągu 3 dni, więc zostanie on wydalony z watahy!

Od Yuko „Wataha?” cz.2 (c.d Shadow)

Patrzałam na niego zdziwiona. Patrzał na mnie jak na podwładną. Rzuciłam się na niego. Wykorzystał mój ruch przeciwko mnie. Poturlaliśmy się po ziemi. Leżałam pod nim. 
-Jesteś za słaba aby mnie pokonać- plunął mi prosto w twarz. Patrzałam na niego z nienawiścią
-ZOSTAW MNIE!!!- krzyknęłam ,lecz on nadal nie zamierzał. Poczułam jak przyciska mnie do ostrych kamieni. „Jaka ja jestem głupia” pomyślałam i się tepnełam za niego. Zanim zwrócił uwagę już dostał pazurami w zad. Wrzasnął i odepchnął mnie ogonem. Zniknął. Stałam najeżona. Nic a nic. 
Leżałam czujna. Moje oczy były otwarte na tyle szeroko aby dowidzieć coś nawet w egipskich ciemnościach. Czułam kogoś towarzystwo ,lecz zmysły mnie myliły że jestem bezpieczna. Ziewnełam. „Będziesz niewyspana lepiej się połóż” pomyślałam. W końcu zwinęłam się i niespodziewanie zasnęłam.


<Shadow?>


Uwagi: Zamiast "patrzał", lepiej napisać "patrzył, patrzyłam". Spację stawiamy po przecinku, nie przed. Poza tym nie piszcie opowiadań o walce. W regulaminie jest przecież napisane: "Nie bij wilka w op.".

Wycieczka! ^.^

Pierwsza informacja jest taka, że na chacie i ogłoszenia będę pisała jako dziewczyna (tak, tak - jestem nią w rzeczywistości).
Bardzo miły to dzień, zarówno dla wader jak i basiorów.
Otóż postanowiłam urządzić wycieczkę. Pielgrzymko-wycieczkę, ponieważ lot samolotem lub jazda autokarem odpada. Wilki nie będą się przemęczać. Udajemy się do pięknego lasu WolfWood. Jest to przeogromna puszcza, prawdopodobnie największa na świecie. Zamieszkuje ją ponad tysiąc wilków. Znajdują się tam również najpiękniejsze widoki: wodospady, tereny oswojonych smoków, Czyste Źródła i wiele innych. Oto Plan Zajęć:
1 dzień
9.00 - Pobudka, czas na mycie się.
9.30 - Śniadanie :)
10.00 - Siesta :)
10.15 - Spacer do Smoczych Terenów.
11.00 - Zwiedzanie, oglądanie itd.
15.00 - Obiad i rozmowy :)
16.00 - Powrót do budynku.
17.15 - Czas wolny :)
19.00 - Polowanie na jelenie! (coś bardziej w stylu rozrywki, ale i kolacji).
21.00 - Koniec polowania (jeśli coś się udało - super, jest kolacja :D ).
21.15 - 21.30 - Powrót do budynku.
21.30 - Czas na mycie się i ostatnie rozmowy.
22.00 - Cisza Nocna.
Pozostałe dni lecą podobnie. Jedynie w godzinach 10.15 - 16.00 będziemy zmieniać miejsce zwiedzania. Ponieważ mamy 7 aktywnych wilków ( + Zuko :D ), do opisania będzie 8 terenów. W każdym opowiadaniu wilk musi napisać chociaż wzmiankę o dowolnym terenie. Wycieczka będzie również trwała 7 dni! Będzie to jedynie wilczy czas. Na napisanie wszystkich opowiadań macie miesiąc. Kolejka mija co 8 godzin! A więc, jeśli w ciągu tych 8 godzin nie napiszecie swojego opowiadania, kolejny wilk pisze swoje, a ty - po nim. Wycieczka zaczyna się 23 października. Będzie to również 300 dzień od założenia watahy!
Ułożyłam kolejność, kto pierwszy pisze opowiadania: Zuko, Diana, Flou, Jace, Kiba, Max, Tobi, Yuko. Jak widzicie, jest to kolejność alfabetyczna. Nikogo nie faworyzowałam :D

Podział pokoi
Czyli kto z kim śpi.
Flou, DianaYuko. Oto wasza jaskinia:

Jace, Kiba

Tobi, Max

Mam nadzieję, że pokoje będą wam pasowały.

A oto tereny WolfWoodu:
Leśny Wodospad

Zimowe Wąwozy

Słoneczne Góry

Zielona Puszcza

Błękitne Jezioro
Lawendowy Tunel

Łąka oswojonych smoków

Mroczna Puszcza

Jeśli czegoś nie zrozumiecie, będziecie potrzebować pomocy, piszcie w komentarzu lub na chacie.

Od Yuko „Poznawanie się” cz.2 (c.d Zuko)

-Pewnie - opowiedziałam. W głębi duszy byłam jeszcze na niego fochnięta
-Należałaś kiedyś do jakiejś watahy?- zapytał
-Do dwóch- odpowiedziałam- watahy krwawych i magicznych wilków
-A dlaczego odeszłaś?
-Wataha krwawych wilków została zamordowana przez myśliwych…- powiedziałam- a w watasze magicznych wilków wywołałam wojnę i zostałam wygnana
-Jak wywołałaś wojne?
-Długa historia- powiedziałam

<zuko? Bark weny>


Uwagi: "Wojne" piszemy przez "ę" (wojnę). Nazwy innych watah piszemy z dużej litery, tak samo innych wilków.

Od Vanessy "Równi sobie cz.1" (Cd. Shadow)

Kroczyłam przez las patrząc z wyższością jak każde zwierzę, nawet mucha, ucieka przede mną. W końcu każdy już mnie zna jako podłą morderczynię.
Na moim pysku zaigrał paskudny uśmieszek. Wbiłam pazury w ziemię.
***
Biegłam między kępami suchych traw na jakimś polu, łące, czy co to tam było. W pewnym momencie poczułam ostre uderzenie w bark. Obok mnie przebiegł nieznajomy basior, nawet nie zatrzymał się żeby przeprosić. 
Pognałam za nim. Dopadłam go w parę sekund, i z zaskoczenia powaliłam na ziemię. Przycisnęłam łapę do jego klatki piersiowej.
- Nie wolno traktować Pani Mroku tak nieładnie - spojrzałam na niego zimno. - Przeproś.
- Wal się - plunął mi w twarz i się wyrwał. Uderzył mnie z barku i uchylił się przed moim ciosem. Okręciłam się wokół własnej osi i posłałam mu piękny plaskacz. Basior warknął i złapał mnie za łapę gdy podskakiwałam, wskutek czemu uderzyłam o ziemię. Tego było za wiele. Skoczyłam na tego parszywca i przycisnęłam nóż do jego szyi. Tak mocno, że pojawiło się parę kropel krwi.
- I co? - zapytałam szyderczo.
- I g**** - prychnął. Przetoczył się nade mną przez co ja znalazłam się teraz pod nim.
- A ty co powiesz? - zbliżył się do mnie.
- TO! - z całej siły uderzyłam go w brzuch, odpychając od siebie. Popchnęłam go na drzewo; zaczęliśmy mocować się ze sobą. Raz ja byłam pod nim, raz on pode mną. Gdy byłam w lepszej pozycji, chwyciłam go za gardło i zaczęłam dusić. On rąbnął mnie w szczękę. Odskoczyliśmy od siebie, dysząc.
Widać było, oboje nabraliśmy do siebie trochę szacunku.
- W końcu znalazłam równego sobie - moje tęczówki poruszyły się delikatnie. - Vanessa, matole.
- Shadow, debilko.
Równocześnie kiwnęliśmy głowami, a na naszych pyskach zagościły delikatne uśmiechy.


< Shadow? :* >


Uwagi: Opowiadanie byłoby świetne, gdyby nie ta przemoc. Bicie się, przeklinanie, obrażanie itd. nie wpływają dobrze na wygląd watahy :/ Tak więc jeśli kolejne twoje op. też takie będą, nie zostaną wstawione.

Od Kiiyuko "Flirty cz.1" (Cd. Max)

Przeciągnęłam się, czując jak ciepłe promienie słońca wpadają do mojej jaskini. Pomyślałam, że warto byłoby zaspokoić swój głód. Wyszłam więc, zastanawiając się co by sobie upolować. I gdy tak szłam na Zwyczajną Łąkę, zobaczyłam przystojnego basiora stojącego może dwadzieścia metrów ode mnie. Serce mocniej mi zabiło. Poprawiłam grzywkę i śmiało zaczęłam do niego podchodzić. Akurat nucił jakąś piosenkę.
- Ładnie śpiewasz - powiedziałam. - Ale ja zaśpiewałabym lepiej.
Spojrzał na mnie z powątpiewaniem.
- No to pokaż co potrafisz.
Bez namysłu zaczęłam śpiewać pierwszą lepszą piosenkę. Dorzuciłam też układ choreograficzny. Gdy skończyłam, roześmiałam się zdyszana, a basior to odwzajemnił.
- Nieźle - przyznał. Uśmiechnęłam się z wyższością.
Potem dziarsko wyciągnęłam do niego łapę i powiedziałam:
- Kii jestem. 
- Max - uścisnął moją łapę.
- Może się przejdziemy? - przysunęłam się do niego, niby przypadkiem ocierając o jego bok.


<Max? Sorry że krótkie... Następnym razem bardziej się postaram ;D >


Uwagi: Brak

Od Alice ,,Spotkanie, czyli powiększanie grona znajomych cz.1" (cd. Max)

Nastało południe.
Obudziłam się w swojej własnej jaskini. Ona była chyba najpiękniejszym miejscem na ziemi.
W centrum znajdowała się wysepka, a w odzie dookoła niej pluskały radośnie delfiny. Było pięknie. Uczucie,że tak właśnie jest i że znalazłam nowy dom uradowało mnie dwa razy bardziej.
Dostałam jeść i obrosłam w siły. Zadowoliło mnie to, bo znów mogłam cieszyć się pełnią życia. Wyszłam z jaskini na polowanie...
Jak ja dawno nie polowałam! Jak ja dawno nie jadłam!
Truchtałam radośnie po niskiej i świeżo-zielonej trawie. Dawno nie byłam radosna. Miałam ochotę skakać i śpiewać, ale powstrzymałam się. Nie lubię śpiewać w przeczuciu, że ktoś może mnie podsłuchać.
Zauważyłam stado króliczków. Małe, ruszające noskami brązowe istotki. Bezbronne. Nie wiedzą o niebezpieczeństwie.
Rzuciłam się na jednego,dorodnego królika. Potem drugiego. Już na kolejne straciłam siły...no niestety. Takie uroki życia.
Nagle na horyzoncie pojawił się szary basior ze słuchawkami na uszach.
Zauważył mnie i podchodził powoli w moją stronę.
-Cześć?-powiedziałam cicho.
-Cześć-uśmiechnął się basior-jestem Max, a Ty?
-Alice-podałam mu łapę na przywitanie.
-Miło poznać.
-Wzajemnie-uśmiechnęłam się.

<Max? Dokończysz?>


Uwagi: Przed i po myślniku stawiaj spację.

Od Jace'a ,,Poznanie cz.3" (cd.Miyu)

Podszedłem do wadery. Podniosłem ją i usadowiłem przy ścianie jaskini. Była rozpalona.
-Hm... Rozumiem,że wegetarianka i przyjaźni się ze zwierzęrami?-zapytałem.
Wadera pokiwała słabo głową.
-W takim razie przepraszam. Nie wiedziałem. Teraz się nie kręć,rozumiesz? Im więcej będziesz się męczyć tym bardziej cię to osłabi... A nie mam nic do jedzenia. Nie wyjdę z jaskini w taką pogodę.... Chyba że...
Wybiegłem przed jaskinię. Szczęście. Nie wiem jakim cudem,ale były tu jeżyny. Kawałek dalej jabłka. Nazbierałem owoców i dałem waderze. Żuła powoli. Ale przunajmniej jadła,co było dobrym znakiem.
-M...Masz coś do picia?-wyszeptała.
-Tak jakby-odparłem i wyczarowałem wodę.
Wadera wypiła ją zachłannie. Popatrzyłem na nią.
-Nie wiem już co mam robić... Nie jestem lekarzem...-wymamrotałem pod nosem.
-Co mówiłeś?
-Że nie wiem co mam robić. Ogólnie nie jestem lekarzem. Znam się,owszem,ale tylko trochę....
Wadera patrzyła na mnie czujnie. Chciałbym umieć czytać w myślach,ale w sumie nie wiem czy jej. Westchnęła ciężko. Potem powieki zaczęły jej ciążyć i zasnęła. A ja chwilę po niej.
*******
Obudziłem się trochę później. Wietrzysko osłabło i to mocno. Wadera wciąż spała. Wybiegłem z jaskini i ruszyłem poszukać kogoś. Wpadłem na Zuko.
-Au! JACE!
-Sorry. A teraz chodź!-krzyknąłem i zawróciłem z powrotem do jaskini.
Słyszałem jak Zuko biegnie za mną. Wkrótce dotarliśmy na miejsce. 
-Co się stało Miyu?-krzyknął na widok wadery.
-No.... Wałęsała się i się rozchorowała... Trochę jej pomogłem,ale nie wiem w jakim stopniu....-powiedziałem cicho.
-Dobra,musimy ją zabrać.
-Gdzie?-zmartwiłem się.
-W okolicy jest szpital.
*********
Z jakieś 2 godziny później siedzieliśmy z Zuko obok łóżka Miyu. Czekaliśmy aż się ocknie. Przyznam,że trochę się martwiłem o tę waderę. Zuko chyba to zauważył po moim spojrzeniu.
-Martwisz się co?-powiedział z figlarmym uśmiechem.
Załapałem o co mu chodzi.
-Zuko,jestem wojownikiem,a nie zalotnikiem-mruknąłem.
Ten,roześmiał się tylko w odpowiedzi. Po chwili Miyu otworzyła gwałtownie oczy.


<Miyu? Dawaj jakąś akcje,bo już nie wiem co robić z tym twoim choróbskiem xD>


Uwagi: W kilku słowach masz błędy spowodowane szybkim pisaniem na telefonie (zwierzęrami, przunajmniej, figlarmym). I staraj się dawać spację po przecinkach.

Od Miyu ,,Poznanie cz.2" (cd. Jace'a)

- Nie twój interes... - Powiedziałam cicho, brzmiałam jak pijana. Nie mogłam się kontrolować. Basior spojrzał na mnie zdziwiony. Wstałam z ziemi i chwiejnym krokiem poszłam w stronę ogniska. Wszystko było rozmazane, nie wiedziałam do końca co się ze mną dzieje. - Co mamy na kolację? Mam nadzieję, że maliny... Uwielbiam maliny, ale chyba koniec sezonu... - Wtem wszystko nabrało lepszej ostrości, żar płomieni był tak oślepiający, że cofnęłam się kilka kroków w tył. Na ognisku piekł się... królik?! Skierowałam wzrok w stronę basiora. Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. - Ja ci dam się uśmiechać! - basior spojrzał na mnie zdezorientowany. - Przez ciebie debilu mam o jednego kolegę mniej! - Krzyknęłam, zaczęłam wymachiwać łapą w jego stronę.
- O co ci chodzi?
- To będzie koniec twojego żywotu... - Podeszłam do ogniska i zwaliłam królika, rzuciłam go jak najdalej mogłam... W fazie gorączki to chyba z 30 centymetrów, może mniej...
- Hej! Co ty robisz? - Chciałam się rzucić na basiora, ale zanim wykonałam skok, poślizgnęłam się i wywaliłam się na pysk. Basior zaczął się śmiać. Podniosłam głowę i dalej zaczęłam wymachiwać łapą. Wstałam i rzuciłam się basiora, chwilę się z nim siłowałam a potem sama osunęłam się na ziemię.
- Jesteś silny... ale ja jestem silniejsza! - Chciałam ponownie wstać, jednak nie miałam już siły... Było mi strasznie gorąco, coraz ciężej było mi oddychać. Wszystko się rozmazywało, zamknęłam oczy.
<Jace?>


Uwagi: Brak.

Od Max'a "Wyzwania cz.1"

Obudziłem się. Pogoda była nie ciekawa. Wyglądało jakby miało padać. Ale za to wiał mocny wiatr. Uznałem ,że to odpowiedni dzień na wykonanie pewnego wyzwania. Nazbierało się ich trochę. Ale skoro, już robię jedno to mogę zrobić wszystkie. Zdziwiło mnie to ,że nie byłem głodny. To u mnie rzadkość. Wstałem i pobiegłem do jaskini Tobiego. On już był na nogach. Był zaskoczony moim widokiem.
-Słuchaj Toby, mam do ciebie ważną sprawę.- powiedziałem do niego.
-Ym,czego chcesz?-spojrzał się na mnie,nie wiedząc o czym mówię.
-To jest bardzo ważne, załatwisz mi Nutelle?
-Nutelle?! Ale po co ci?!-był strasznie zdziwiony moją prośbą.
-Tak,tak. Później ci wyjaśnię. Dzięki!-szybko wybiegłem z jego jaskini nie oglądając się. Miałem wtedy pewność ,ze nie odmówi. "Dobra najpierw skoczę z klifu,bo potem może przestać wiać."-powiedziałem sam do siebie.Jednak, nie pomyślałem gdzie może być klif. Szedłem, zastanawiając się,gdzie wtedy skoczę? Nagle zobaczyłem Zuko. Po prostu spadł mi z nieba. "ZUKO!!!" Wykrzyczałem i pobiegłem do niego. Zapytałem się go, gdzie mogę skoczyć,a on podał mi dokładne wskazówki. Podziękowałem mu,pożegnałem i zacząłem biec według rad Zuko.
***
Gdy byłem już na górze, odetchnąłem z ulgą. Usiadłem, zmęczony.
Bałem się skoczyć. Ale wyzwanie... Wstałem. Przypomniało mi się "BĘDZIE DOBRZE". Parsknąłem śmiechem. Nabrałem odwagi. Nie przemyślałem ,że może przestać wiać, i mogłem się rozbić,czyli zabić,e ryzyk-fizyk. Wziąłem rozpęd i krzyknąłem -"I'm Believe I Can Fly!" I skoczyłem. Gdy byłem już ok. 10 metrów nad ziemią zacząłem lecieć. Jednak od razu wylądowałem. Nie,że nie lubię latać,ale rzadko mam okazję i nie za bardzo potrafię. Wydarłem się "SUPI!!!!" Najchętniej ,powtórzył bym to,ale musiałem zrobić jeszcze inne wyzwania. Zasmuciłem się. Ponieważ następnym zadaniem było: "POLIŻ ZUKO W PYSK". Powinienem zabić za to Tobiego, bo on je wymyślił.Ale wolałem żeby się męczył skąd wsiąść Nutelle. Wróciłem na tereny watahy. Zacząłem szukać Zuko. Był w swojej jaskini.
-Witaj Max,znowu.-powiedział do mnie- Znowu ,chcesz coś w związku z wyzwaniami? Biedaczek nie wiedział co go czeka. Wiedział ,czemu wcześniej szukałem klifu. Przecież, on też grał. Podszedłem do niego. Powiedziałem "Wyzwanie" ,i polizałem go. Potem szybko wyszedłem z jaskini. Gdy byłem kawałek dalej za śmiałem się. Co on sobie o mnie pomyślał? Miałem nadzieję,że będzie wiedział o co chodzi. Zostały mi tylko trzy wyzwania. Eh,ale to jutro.


Uwagi: Po przecinku stawiaj spację. Niektóre zdania lepiej przedłużać, niż robić z nich krótsze (np. Zasmuciłem się, ponieważ następnym zadaniem było 'POLIŻ ZUKO W PYSK".

Od Yuko „Wycieczka”

Wstałam WCZEŚNIE rankiem. Jeszcze było ciemno.
- Idealna pora na spacer- pomyślałam. Umyłam się najpierw i uczesałam. Wypiłam „lekarstwo” i wyszłam.  Poranna rosa pokrywała trawy. „Gdzie teraz pójdziemy?” Pomyślałam. Postanowiłam nie czekać na niespodziankę, lecz wkraść się do jaskini Zuko. Stałam się nie widzialna i pobłądziłam szukając jego jaskini. Po jakimś czasie znalazłam jego jaskinie. Spał zwinięty w kłębuszek. Nagle stało mi się tak słodko. Zauważyłam, że jest czwartej rano. Zabrałam się do szukania jakiś dokumentów lub coś w tym stylu.  W kącie ukryta była sakiewka z galeonami. Podświadomość mnie kusiła, lecz jakbym to zrobiła to by mnie wywalili lub zabili. Nie chcę przeżywać jeszcze raz śmierci. Koło sakiewki leżały jakieś dokumenty. Było tam wszystko rozplanowane. Na dzisiaj było zaplanowane wędrówka do zielonej puszczy, lecz „zielona puszcza” było skreślone a koło tego było napisane mroczna puszcza. Zza moich pleców usłyszałam wycie. Pędem odwróciłam się. Zuko wył podczas snu. Zaśmiałam się w duchu. Wyszłam z jaskini i popędziłam do swojej jaskini.  Flou i Diana jeszcze spały. Nie byłam już nie widzialna. Wyglądałam jak jakiś upiór. Cała rozczochrana i brudna. Umyłam się jeszcze raz i uczesałam. Poczułam burczenie w brzuchu. Postanowiłam coś upolować. „I po co ja się myłam”- pomyślałam. Po paru minutach w krzakach znalazłam sobie tłuściutkiego Daniela. Jego sierść była biała, a rogi piękne i duże. Na klatce piersiowej i na karku widniał czarny pasek łączący się i robiący jakby czarny naszyjnik. Zaczaiłam się i skoczyłam. Ta scenka była podobna do mojej pierwszej z dzieciństwa. Stałam na jego grzbiecie. Wbiłam mu pazury w ciało. Zaczął kręcić głową, aby rogi mnie zepchnęły z jego grzbietu. Robiłam uniki. W pewnym momencie, gdy zamachnął się rogiem ja wskoczyłam na jego róg, tym samym robiąc, że kręgosłup mu się złamał. Jeleń spadł na ziemie. Kręcił się, lecz złamanie mu nie pozwoliło.  Wbiłam swoje kły w jego tętnice. Księżyc oświetlał jego zwłoki. Wiercił się. Krew tryskała. Po chwili umarł. Cała od jego krwi zatargałam go. Na „stołówkę”. Zostawiłam tam zwłoki. Oderwałam tylko kawałek przedniej łapy i zabrałam do jaskini. Gdy weszłam zobaczyłam Dianę i Flou myjące się.
-Yuko!!!- Diana patrzała na mnie z przerażeniem - czemu jesteś cała od krwi i trzymasz w pysku łapę Daniela?
-A była na polowaniu- zaczęłam gryźć moją „zdobycz”. Po paru minutkach została tylko kość. Odłożyłam ją na później. Umyłam się znowu i uczesałam. Razem z Flou i Dianą poszliśmy na stołówkę. Wszystkie wilki były zaskoczone niecodziennym śniadaniem.
-to ty to zrobiłaś?- zapytał się mnie Max
-A kto inny?- powiedziałam z uśmieszkiem. Wszyscy zabrali się do jedzenia.

                                 *około 10:15*-wszyscy?- zapytał Zuko. Wilki potakiwały.

-No to w drogę- oznajmił i poszedł przodem. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Jakże mrocznym i zarówno wspaniałym. Było widać u innych strach. Zuko mówił ciekawostki o tym miejscu. Postanowiłam zrobić innym żarcik. Pobiegłam w byle jaką stronę. Wilki później się zorientowały, że mnie nie ma. Zmieniłam swój głos i wygląd. Wydawałam z siebie paranormalne dźwięki. Wilki się bały. Zatrzymała się grupa i stała w jednym miejscu. Wyszczerzyłam kły i podeszłam do grupki.  Wilki zaniemówiły z przerażenia. Wydawałam z siebie dziwny dźwięk. Wilki się cofały. Zaczełam ich gonić. Rozległy się piski. Wszystkie wadery ukryły się gdzieś a tylko niektórzy zostali na miejscu. Ryknełam śmiechem. Zmieniłam się w swoją normalną postać i zmieniłam głos.
-YUKO!!!- krzyknęła jakaś wadera- TO NIE BYŁO ŚMIESZNE!!!- później panowała taki Foch na mnie. Wróciliśmy wszyscy do jaskini i zjedliśmy obiad. Nic się więcej nie działo


Uwagi: "Nie" z przymiotnikami piszemy razem (np. niewidzialna). Nazwy własne należy pisać z dużej litery (Zielona Puszcza, Mroczna Puszcza). Jeśli chcesz napisać coś, co "pomyślałaś", pisz to od cudzysłowia, a następnie z małej litery od myślnika (raz napisałaś źle, a potem dobrze - „I po co ja się myłam”- pomyślałam)

Od Alice ,,Poznawanie się"

Poranek. Rześko i dosyć chłodno.
Wyziębiona,wychudzona nie miałam siły nawet się podnieść. Gdy jednak wstałam,zamroczyło mi przed oczami.
,,Nie,Alice. Albo wstaniesz i coś zjesz,albo zginiesz tu,moja droga"pomyślałam sobie.
Liście szeleściły mi pod nogami.
Byłam straszliwie zmęczona.
Nie miałam siły nawet oddychać,więc oddychałam bardzo płytko,by się i tym nie zmęczyć.
Dotarłam w końcu na jakąś polankę. Zauważyłam stado zajęcy.
Zjadłoby się,ale nie ma się siły...
Wiatr grał na moich wystających żebrach.
Myślałam,że to już koniec. Ostatnie godziny mojego nędznego życia.
Położyłam się więc i zaczęłam gryźć trawę-lepszy rydz niż nic. To tylko pogorszyło moją sytuację,bo zwymiotowałam większą zawartość mojego żołądka,czyli tak naprawdę nic oprócz wody.
Obok mnie stała tabliczka. Wstałam więc,by ją przeczytać.
,,Zwyczajna Łąka
Tereny Watahy Ciemnej Nocy"
No fajnie. Jeszcze tylko brakowało mi tego,by zobaczył mnie ktoś z watahy i zagryzł za wchodzenie na nieswoje tereny.
Na polanę weszło stado wilków. Na przodzie szedł czarno-czerwony basior. Już to koniec. Zagryzą mnie. Zaczęłam się wycofywać.
Nie zauważyłam kiedy czarno-czerwony basior stanął tuż przed moim nosem.
Spojrzał się na mnie dziwnie.
-Bo...bo ja tu tak przypadkiem. Ja...ja nie wiedziałam,że tu są twoje tereny. Bardzo przepraszam,że tak sobie weszłam...-tłumaczyłam się.
Basior spojrzał się na moje wystające żebra.
-Jestem Alfą tutejszej watahy. Jeżeli chcesz,to mogę cię tu przyjąć-mówił poważnym tonem,lecz można było usłyszeć ton zmartwienia i zaniepokojenia.
Doszła pozostała część wilków.
Poczułam się nieswojo.
-A mogłabym?-spytałam.
Basior skinął powoli głową.
-To dołączasz?
-Tak-uśmiechnęłam się.
-Więc oto nasz nowy członek!-odwrócił się do watahy i wskazał na mnie.
Parę wilków się uśmiechnęło,parę zamerdało ogonem.
-Ja muszę coś zjeść...-szepnęłam cicho.
-Więc zajmijcie się nią i dajcie jej jeść...-ciągnął dalej.
Basior zwrócił się do mnie.
-Jestem Zuko,a ty?
-Alice...
-Witam Alice-uśmiechnął się


Uwagi: Po przecinkach stawiaj spację (np. Nie miałam siły nawet oddychać, więc oddychałam bardzo płytko, by się i tym nie zmęczyć.).

Od Max'a "Dołączenie"

Minęły 2 tygodnie on tamtych wydarzeń. Byłem już daleko od poprzedniej watahy. Jednak ciągle nie mogłem się wyluzować. Obawiałem się ,że Black może być w pobliżu. Szedłem do przodu...jak najdalej. Cały czas myślałem co się stało z moimi przyjaciółmi. Przecież ,gdyby nie oni już mi mnie nie było. Po głowię chodziły mi słowa Meghan: "Uciekaj!!!! Szybko!!!! Jak najdalej!!!" Chodziłem bez sensownie do przodu. Jednak, uznałem ,że czasu nie cofnę i ,że trzeba żyć dalej. Uśmiechnąłem się sztucznie sam do siebie mówiąc: "Będzie dobrze!". Założyłem słuchawki. Od razu miałem lepszy humor.Słuchałem swojej ulubionej piosenki. W sumie nie tylko mojej. Zawsze się przy niej wygłupialiśmy. Była szybka, wesoła i skoczna. Idąc kiwałem się raz, w lewo, raz w prawo. Podśpiewując cicho słowa. Gapiłem się w ziemię,tak się zasłuchałem, że nawet nie patrzałem gdzie idę. Potem zamknąłem oczy.Nagle na coś wpadłem. Szybko otworzyłem oczy. To nie było coś... tylko ktoś! Dokładnie basior.Odskoczyłem ,a słuchawki spadły mi z głowy. Wyglądał groźnie. Jeszcze było po nim widać,że miał żywioł ognia. Nie mam za miłych wspomnień z tym żywiołem. Stałem nie ruchomo. Nie wiedziałem ,czy zaatakuję.
-Witam?-powiedział zdziwiony wilk. A ja od sapnąłem z ulgą.
-Dzięki Bogu... aha ,ym hej?-powiedziałem do niego.A on nadal krzywo się na mnie patrzył. Uświadomiłem sobie,że to pewnie jego tereny.
-Aha, ym Max, jestem ,ale ja już idę nie przeszkadzam ci.-mówiąc to podniosłem słuchawki i założyłem je z powrotem na szyje.
-Czekaj! Nie idź .Jestem Zuko. Należysz do jakiejś watahy?
-Co, ym, tak. Chwila NIE!- byłem trochę zdezorientowany. Ciągle miałem w głowię tą melodię.
-A chcesz dołączyć do mojej?- powiedział do mnie.
-No spoko.-uśmiechnąłem się. Potem poszedłem za nim. Eh, i takim sposobem macie tutaj takie downa jak ja.


Uwagi: Najpierw piszemy przecinek, a następnie wciskamy spację (u cb jest odwrotnie, np.: "Jednak, uznałem, że czasu nie cofnę i , że trzeba żyć dalej.".

Od Indili ‘’Spotkanie’’ (cd. Zuko)

Była piękna noc. Szłam przez ciemny las próbując znaleźć jakieś schronienie. Od paru dni byłam głodna i zmęczona od momentu odejścia z mojej starej watahy. Gdy szłam spokojnie usłyszałam jak ktoś się od mnie zbliża. Odwróciłam się powoli i zobaczyłam wilka, a raczej basiora. Nie wyglądał na wilka o dobrych zamiarach. Może były to jego tereny, a ja na nie weszłam? Skuliłam się ze strachu, a jego mina zmieniła się w lekki… uśmiech?
- Witaj, a… co tu robisz? – rzekł, a ja nabrałam większego zaufania.
- Emm… Nie wiedziałam, że ktoś tu mieszka, więc już idę.
- Zaraz! – powiedział i zaczął namyślać się po czym dodał: - Może… chcesz dołączyć do watahy?
Spojrzałam na basiora z nadzieją, iż może wreszcie znajdę jakieś miejsce dla siebie.
- No dobrze. – powiedziałam powoli.

<Zuko? Może być?>


Uwagi: Brak.

Od Jace'a ,,Poznanie cz.1" (cd.Miyu)

Przechadzałem się leniwie po terenach Wolfwodu. Miejsce bardzo mi się podobało. Było tam wiele drzew do wspinaczki,gór do wspinania. Po prostu żyć nie umierać. Kiedy słońce już zaszło,zerwał się silny i porywisty wiatr. Temperatura spadła gwałtownie i ustaliłem,że poniżej 0 stopnii Celsjusza. Szybko wdrapałem się na drzewo. powstrzymały wiatr,a gruba gałąź utrzymywała mój ciężar. Postanowiłem sobie,że wrócę do jaskiń jak zawierucha się skończy. A że potrafiłem nie spać nawet kilka dni,to dałbym radę. Ale wtedy coś się wydarzyło. Dostrzegłem jakąś waderę. Była bardzo słaba. Zeskiczyłem z drzewa i rzuciłem się za nią szybko. Co ona wyrabia?! Nie wie,że w taką pogodę się nigdzie nie wychodzi?! Po chwili jednak wadera znalazła jakąś jaskinię. Weszła do niej i osunęła się na ziemię. Podbiegłem do niej. Straciła przytomność. Dobra Jace,wiesz co robić w takich sytuacjach,powiedziałem do siebie. Znalazłem kamień i krzemień. Przy jaskini leżały gałęzie,które szybko zgarnąłem. Dobra,jeszcze jakieś mięso. Jak na zawołanie do jaskini wskoczył królik. Zaatakowałem go w mgnieniu oka,obrałem ze skóry,nabiłem na patyk i oparłem o skałę. Potem rozpaliłem ogień,a mięso zaczepiłem nad nim. Po jakiś 20 minutach królik był gotowy. Odwróciłem się,bo usłyszałem ciche jęknięcie. Wadera otworzyła oczy i wpatrywała się we mnie. Podszedłem do niej.
-Jak się czujesz?


<Miyu? Nie wiem co zbytnio napisać,ale mam nadzieję,że może być ;D>


Uwagi: Po przecinku wciskaj spację xD

Od Zuko "Poznawanie się cz.1" (cd. Yuko)

Chciałem przeprosić Yuko, za to, że na nią nakrzyczałem. W sumie to wtedy coś do niej poczułem. Tak. Postanowiłem, że pójdę do niej i przeproszę. Umyłem się więc dokładnie i zacząłem wędrówkę. Yuko znalazłem po drodze.
-Yuko! - zawołałem i podbiegłem do niej. - Cześć!
Wadera westchnęła i niechętnie odpowiedziała:
-Witam...
-Oj, Yuko! Chciałem cię przeprosić, za to, że na ciebie nakrzyczałem.
Yuko zaczęła się rozglądać.
-A gdzie prezent? - zapytała.
-Co? Jaki prezent?
Wadera zaczęła się śmiać.
-Żartuję tylko! No dobrze, wybaczam ci.
-To dobrze - powiedziałem szczerze. - A tak w ogóle to mało się znamy. Może pójdziemy na spacer?
-Pewnie.


<Yuko? Przepraszam :p >

Od Shadow'a "Wataha?" (c.d Yuko)

Obolały wróciłem do swojej jaskini. Zdziwiłem się. W mojej jaskini leżała obca mi wadera- czarna sierść. Chociaż podobała mi się, to i tak byłem na nią wkurzony. Podszedłem do niej i zacząłem warczeć. Spała. Kopnąłem ją. Wstała od razu. Zaczęła warczeć ,skuliła ogon i wyszczerzyła zęby.
-Won mi stąd!- krzyknęła
- No proszę- powiedziałem z uśmieszkiem - myślisz że to twoja jaskinia? -popatrzała na mnie zdziwiona - a nie widziałaś mojego podpisu?- pokazałem na ścianę.
Na jej środku pisało wyrywyryte imię "Shadow". Patrzała na mnie zdziwiona.

 <Yuko? Zdziwonko :P >


Uwagi: Wszystko dobrze, tylko napisałeś "wyrywyryte" zamiast "wyryte" i "zdziwonko", a nie "zdziwionko".

Od Max'a "Zakład cz.4" (Cd. Toby)

Nie przemyślałem ,że on pewnie też będzie chciał mnie poznać.Nie odpowiedziałem mu.
-Hallo! Słuchasz mnie w ogóle ?!-Toby,chyba się lekko zdenerwował.
-Tak! Nie drzyj się na mnie! Jak tak bardzo cię to obchodzi....- Powiedziałem do niego. Normalnie śmiał bym się ,i powiedział bym mu "po swojemu",ale musiałem być trochę chamski.Zakład to zakład. Więc zacząłem mówić;
-Jestem Max,ale to raczej już wiesz. Lubie masło,czego nie wiesz. I to tyle.
-Wiesz ty co? A ja mówiłem więcej.- Odpowiedział.
-A!!! Już mi się nie chce! Za dużo wysiłku!- Szukałem wykrętów.Nie miałem ochoty o tym gadać.Ale on był uparty więc w końcu mu powiedziałem:
Skoro tak bardzo nudzi ,ci się w życiu! Gdy byłem szczeniakiem mieszkałem sobie normalnie z rodziną, potem wszyscy się spali, po za mną. Uciekłem. Przygarnęła mnie inna wataha, wychowywałem się tam. Zaprzyjaźniłem się. Ale potem uznali ,że to ja byłem takim idiotą, i zabiłem córkę alfy i chcieli mnie zabić. Przyjaciele się za mnie wstawili,kazali mi uciekać. Już nigdy ich nie spotkałem.A potem trafiłem tu. ZADOWOLONY?!
-A żebyś wiedział. Czyli zabiłeś ją?-Powiedział do mnie.
-Co?! NIE!!! -Byłem na niego zły. Poszedłem do przodu.Jednak on mnie dogonił. Przez jakiś czas nie odzywaliśmy się do siebie. Robiło się ciemno. Uznaliśmy ,że w nocy też musimy być blisko siebie,bo jeszcze moglibyśmy złamać zasady zakładu.
*****
Następnego dnia, znowu poszliśmy ...nie wiadomo gdzie. Oboje mieliśmy nadzieję ,że ten drugi przegra. Nie wiedziałem co robić, założyłem słuchawki i zacząłem słuchać muzyki. Nuciłem sobie coś cicho pod nosem. Ale wolałem sobie włączyć coś,bardziej agresywnego,bo jeszcze bym się tam roztańczył. On chyba mówił do siebie. E, i tak go nie słyszałem. Jednak zorientowałem się,że może mnie wyzywa i już przegrywa zakład.Więc je zdjąłem. Potem się odezwałem "
-Wiesz,co zjadł bym sobie masło.
-Żal mi cię.- Odrzekł.
-A mi żal ciebie.
-Niby czemu?
- Bo masz ryj jak rozrzutnik gnoju.- Powiedziałem do niego i poszedłem do przodu. Chyba się wkurzył. Ledwo się opanowywał ,żeby mnie nie walnąć. Podbiegł do mnie. Nagle skręcił w lewo. Gdzie on znowu mnie prowadzi!? "Kiedy ten zakład dobiegnie, końca!" Tylko o tym ,chciało mi się myśleć.


Uwagi: Po myślniku w dialogu nie pisz komentarza od narratora z wielkiej litery. Przed "i" nie piszemy przecinka, chyba, że występuje drugi w zdaniu (u ciebie jest na odwrót).

Od Toby'ego "Zakład cz.3" (cd. Max)

Stał przede mną i tarasował mi drogę.Popchnąłęm go ,a on poleciał na pysk ,jednakże odpowiedziałem mu-
-Ok.Mam na imię Toby mam 2 lata.Tyle wystarczy?-Spytałem ,a on zmarszczył brwi -
-Nie.No wiesz całą historię i takie tam...-Wzruszyłem ramionami i zaczął mówić -
-Jak ja i moja siostra mieliśmy 6 miesięcy do watahy przybył nowy basior.Po 2 dniach zabił moich rodziców ,a nas wypędził.Byliśmy w najdalszej części lasu ,kiedy usłyszaliśmy ujadanie psów i gadanie ludzi , więc zaczęliśmy uciekać ,ale postrzelili Blu .Szybko weszliśmy do nory ,gdzie psy nie mogły się dostać.Spędziliśmy tam dwa dni ,a przez ten czas szukałem ochłapów ,żeby przeżyć.Niestety pewnego dnia wróciłem ,ale zastałem ,tylko rozszarpane ciało...Potem chodziłem po lesie ,aż spotkałem Zuko ,a potem dołączyłem.-Opowiedziałem całą historie ,aż dotarliśmy na miejsce .Staliśmy na środku pięknej polany ,ale polana należała do watahy Krwawego Diamentu ,naszczęście on o tym nie wiedział ,bo by chyba oszalał...Po chwili jednak usłyszałem wycie ,wycie zwiadowcy.Naszczęście uciekliśmy spowrotem na tereny naszej watahy-
-Ej ,co Ci tak łapa drga?-Spytał Max-
-Mam zespół Touretta.
-Jakiego taboreta?
-Touretta deklu!
-Chcesz krzesło ?
-Dobijcie mnie ...
-Krzesłem turku?-Wkurzył mnie strasznie chciałem mu przyłożyć ,ale zakład...-
-E,ja się przedstawiłem teraz ty.


Uwagi: Kiedy ze zdania chcesz zrobić dialog, nie pisz myślnika, lecz dwukropek (odpowiedziałem mu:). Źle napisałaś "usłyszaliśmy", piszemy "usłyszeliśmy". "Na szczęście" piszemy oddzielnie. Poza tym napisałeś te dwa wyrazy blisko siebie - staraj się nie używać często tych samych słów. "Z powrotem" pisze się oddzielnie i przez "z".

Od Diany,,Nic nie przychodzi łatwo cz.1" (cd.kto chce)

Kiedy usłyszałam rozmowę Zuko i Yuko(Wiem,nie powinnam podsłuchiwać),uciekłam z terenów watahy. Znalazłam jakąś jaskinie i ukryłam się w niej. Patrzyłam na niebo całe dnie i noce. Bez picia,jedzenia i snu.
*******
Po jakimś tygodniu uznałam,że mogę już wrócić do domu. Kiedy tylko znalazłam się na terenach naszej watahy poczułam głód i pragnienie. Znalazłam maliny i najadłam się Napiłam się i umyłam. Westchnęłam z rozkoszy,wyszłam z wody i wyschłam leżąc na kamieniu. Było mi tak przyjemnie,że zasnęłam.
*********
Wieczorem obudził mnie czyjś głos.
-Diana?! Ty żyjesz?! Myśleliśmy,że cię porwali! Albo,co gorsza,jesteś martwa!
Zerwałam się na równe nogi i odwróciłam się szybko.
<ktoś jest chętny?>


Uwagi: Większych brak.

Od Miyu "Wycieczka cz.4"

Otworzyłam oczy. Czekał mnie kolejny nudny dzień, pełen monotonności. Wstałam z posłania i lekko chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę stolika na którym leżały moje rzeczy. Wzięłam stamtąd torbę, w której zapakowane były książki i kilka rodzajów ziół. Tak na wszelki wypadek. Ruszyłam w kierunku wyjścia, przy okazji poprawiając swoją grzywkę, która niesfornie układała się na lewy bok zamiast na prawy. Wyszłam z pokoju i podeszłam do recepcji by "podziękować" za nocleg. To takie denerwujące... na szczęście to był ostatni dzień mojego zwiedzania i dziś wyruszałam w dalszą podróż. Według wielu książek, WoolfWood to wspaniałe miejsce z długą historią i wspaniałymi terenami, które można zwiedzać i które pokazują wieloletnią historię tego przepięknego miejsca. Wiele razy pytałam mieszkańców o historię tego miasta lub przynajmniej jak ono powstało, jednak żaden z nich nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Jedyne informacje, które tu uzyskałam znalazłam w starej bibliotece, która była skarbcem wiedzy tego miejsca. Westchnęłam, jak oni śmią nazywać się obywatelami tego miejsca, skoro nic o nim nie wiedzą? Powolnym krokiem ruszyłam w stronę leśnych wodospadów. Ostatni punkt mojej wycieczki, wybrałam go, gdyż... sama nie wiem, po prostu chciałam tam być. To było idealne miejsce na lekturę. Cisza, lekki powiew wiatru... szum wodospadu, jest to też cudowny dzień na kąpiel.
- To będzie dobry dzień... - Powiedziałam sama do siebie. Idealny...
*Kilka minut później*
Siedziałam pod wodospadem, opierając się o skałę. Wyjęłam książkę z torby, która leżała obok mnie. Było to moje ulubione romansidło pod tytułem "Ty i Ja". Przeczytałam ją wiele razy, jednak za bardzo ją lubiłam by zamienić ją na inną. Otworzyłam książke na stronie trzysta pięćdziesiątej dziewiątej, miała ona ogółem sześćset stron, zapisanych nie wielkim druczkiem. Zaczęłam czytać...

Oparłam głowę o jego ramię, chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. Delikatnie odsunął mnie od siebie, mówiąc tym, że nie życzy sobie tej bliskości. Cicho westchnęłam, on nadal nie rozumie... Kiedy chłopak odwrócił się na moment, natychmiast rzuciłam się na niego i przyparłam do ziemi. Zapominając o tym, że jest on wiele silniejszy ode mnie. Chłopak bardzo szybko zorientował się w sytuacji i po chwili to ja leżałam na podłodze. Zarumieniłam się, chłopak szybko to zauważył i odwrócił wzrok. Zamknęłam oczy, łzy zaczęły nie przerwanie płynąć spod powiek. Otworzyłam oczy, chłopak patrzył na mnie, zdziwiony moją reakcją. Uśmiechnęłam się.
- Kocham cię. - Chłopak, aż wzdrgnął na te słowa. Nastała nie zręczna cisza. Po chwili zrozumiałam co wyznałam chłopakowi, spuściłam wzrok. Czekałam na jego odpowiedź. Straciłam już nadzieję, że odwzajemni moje uczucia. Nagle... chłopak przybliżył się i złożył na mych ustach delikatny pocałunek.

Zamknęłam książke, nie chciałam już dalej czytać, czysta tafla wody i głośny szum wodospadu, zbyt mnie kusił, by zatopić się lekturze. Odłożyłam książkę do torby i wskoczyłam do jeziora, woda była idealna, nie za zimna, nie za ciepła. Zanurkowałam by potem wyskoczyć z wody, rozłożyć skrzydła wzlecieć trochę w górę, a potem ponowie wpaść do wody z wielkim pluskiem. Chwilę bawiłam się w nie wielkim jeziorze, a potem wyszłam, musiałam się trochę pośpieszyć by dojść do następnego miasta przed zmierzchem. Założyłam torbę na grzbiet ignorując to, że byłam cała mokra i weszłam do lasu, według podróżnych następne miejsce znajduje się na północy. Zaczęłam iść przed siebie.
*Kilka godzin później*
Robiło się ciemno i zimno, słońce powoli schodziło z niebieskiego sklepienia, by przepuścić swojego przyjaciela, księżyc. Do tego... zgubiłam się i krążyłam po lesie bez celu czekając chyba na cud, który wybawi mnie z tej okropnej sytuacji.
- Oj, nie dobrze, nie dobrze... A... psik! - kichnęłam, to nie dobrze! Teraz nie mogę nawet latać, gdyż w górze jest zimne powietrze i nie dam rady nawet dolecieć i nie posiadałam żadnych ziół na gorączkę. Jaka jestem głupia, mogłam nie brać tej kąpieli. Nawet teraz byłam cała mokra. Coraz gorzej się czułam, dotknęłam czoła. Byłam cała rozpalona. Muszę znaleźć szybko jakąś jaskinię, zanim mój stan się pogorszy! Zaczęłam biec, nerwowo szukając schronienia. Było mi coraz gorzej, zimny wiatr, który tworzył się gdy biegłam, wcale nie poprawiał mojego stanu. Pewnej chwili nie mogłam już biec, ledwo stałam na nogach. Byłam w najgorszej możliwej sytuacji. Nagle... kątem oka zobaczyłam jaskinię, ostatnimi siłami zdołałam do niej podejść, jednak nie udało mi się do niej wejść. Tuż przed nią bezwładnie upadłam na ziemię. Oddech był coraz bardziej nielegularny, zemdlałam.


(Ktokolwiek? <3)


Uwagi: W wyrazie "WolfWood" Wolf piszemy przez 1 "o". Piszemy "książkę", a nie "książke". Źle napisałaś "wzdrgnął" (wzdrygnął) oraz "nielegularny" (nieregularny). "Nie" z czasownikami piszemy łącznie.

Od Max'a "Wycieczka cz.3"

Obudziłem się dość wcześnie, dużo przed czasem. Toby jeszcze spał nie chciałem go budzić. Miałem piękny sen. Może dlatego,że śniło mi się masło? Chodziłem w kółko i coś cichutko nuciłem pod nosem. Po około godzinie Toby wreszcie wstał.
-Już myślałem,że się nie obudzisz.- Powiedziałem do niego uśmiechnięty.On się tylko na mnie spojrzał ,jakby chciał spać dalej. Wstał i powiedział ;
-Rusz dupę i chodź się umyć.- Powiedział trochę zły. Myślałem ,że może się obraził,ale chyba miał tylko zły dzień.
****
Gdy wszyscy byli gotowi i najedzeni wyruszyliśmy. Doszliśmy do gór. Jak zwykle musiałem się o coś potknąć. Lecz nie tylko ja. Chyba tylko Zuko się nie obalał. Ktoś podrzucił pomysł ,żeby wejść na góry. Widoki były cudowne! Albo to ja za bardzo się podniecałem. Jednak cały czas miałem wrażenie ,że zaraz ktoś spadnie. Najprawdopodobniej ja,ale szedłem dalej. Nareszcie po dość długiej chwili, udało się wszystkim wejść. Tam było pięknie. Gdybym nie bał się ,że się zabiję to bym tam chyba zamieszkał.Jednak myślami byłem trochę gdzie indziej. Patrzeliśmy wszyscy zadowoleniem ,że udało się nam wejść i popatrzeć na widok z góry.
-Nie chcesz skoczyć? - Zapytał się Toby.
-Ym, nie dzięki.- Odszedłem od niego. Jeszcze by mnie zepchnął. Gdzieś z tyłu była Yuko. Podszedłem od niej i się jej zapytałem czy kupiła mi nutelle. Trochę się śmiała pod nosem. Tak jak ja. Siedzieliśmy wszyscy jeszcze trochę i uznaliśmy ,że pora z chodzić.Szkoda bo widoki były wspaniałe.
****
Gdy był już czas powrotu do jaskiń założyłem słuchawki i poszedłem do jaskini. Uważałem ten dzień za udany. Jednak ciągle się zastanawiałem czy w jakiś sposób uraziłem Tobiego. A może powiedziałem coś przez sen? E, nie ważne. Wolałem myśleć gdzie jutro pójdziemy.


Uwagi: Ortograficznych, językowych itd. nie ma. Jednak mam uwagi co do dialogów: Po zdaniu wypowiedzianym przez kogoś, pisz myślnik, a potem z małej litery komentarz on narratora i dopiero potem kropkę (np.: Już myślałem, że się nie obudzisz - powiedziałem do niego uśmiechnięty). Poza tym po pytaniu w dialogu nie piszemy "się" (Nie chcesz skończyć? - zapytał się Toby). W końcu on nie pyta SIEBIE tylko CIEBIE. A więc albo "zapytał mnie Toby", albo "zapytał Toby".

Od Zuko "Dziwne rzeczy się zdażają cz.2" (cd. Yuko)

Przechadzałem się po Lesie Nocy, aż nagle zobaczyłem jakąś czarną waderę w krzakach. Podszedłem bliżej. To była Yuko. Mamrotała coś:
-Z  u k o... ja... Yuko... uroczyście przysięgam, że... że... kooochaam cię... - po chwili dodała - "TAK". Chcę za ciebie... wyjść...
-Yuuko! YUKO! Wszystko okej?! - zapytałem potrząsając jej ciałem.
-Jaki gej?! - spytała jeszcze niezbyt przytomna. - Zuko! To ty?
Kiedy wstała, zaprosiłem ją na spacer.
-Em... Yuko... kiedy zemdlałaś... mamrotałaś coś... - mruknąłem.
-Tak? A co takiego? - zapytała.
-No... że mnie lubisz, bardzo. Wzięłaś ze mną ślub - odpowiedziałem.
-Co? Nie...
-Yuko! - krzyknąłem. - Wiem jaka jest prawda! Lepisz się do mnie! Ale muszę ci coś powiedzieć.
Zatrzymaliśmy się.
-Byłem już raz w związku - ciągnąłem dalej. - Tamta wadera również chciała zrobić to na szybko. Ledwo się poznaliśmy, a już wzięliśmy ślub. Chwilę potem szczeniaki. Wiesz czemu to zrobiłem? Też byłem głupi. Był początek watahy. Nie znałem się. Sawanna była pierwszą waderą, która dołączyła. A więc... ja nie chcę na szybko i... bo wadera tak chce. Jeśli już, to ja w tym związku jestem mężczyzną. I... chyba resztę zrozumiesz.


<Yuko? Nie ma łatwo! :P>

Od Yuko „Dziwne rzeczy się zdarzają” (c.d Zuko)

Obudziłam się .Wstałam obolała z podłogi i wyszłam z jaskini. Był bardzo jasny dzień. Byłam bardzo głodna. Postanowiłam coś upolować. Chwile się błąkałam aż znalazłam jelenia. Wyglądał soczyście. Był pulchny. Zaczaiłam się na niego i skoczłam. Szybkim ruchem zabiłam go. Patrzałam dumnie na moje dzieło. Nagle ciało jelenia zmieniło się na ciało Zuko. Przestraszyłam się. Zaczełam „łzawić” ,aż wkońcu rozrczałam się. Zobaczyłam dziwny „cień” wyłażący z Zuko. Zaczął mnie gonić. Potknęłam się. Poczułam jak łapy cienia odwracają mnie twarzą do niego. Cień wyglądał jak Zuko, lecz był „przyciemniony”. Patrzał na mnie ognistym wzrokiem. Chociaż jestem silna w uczuciach czyłam strach. Usłyszałam głos Zuko:
-Yuko?- dochodził z nikąd- Yuko?
- Zuko- powiedziałam zdenerwowanym głosem
-Yuko?- nie słyszał mnie. Nagle cień Zuko otworzył szczękę i rzucił się na mnie z strachu zamknęłam oczy. Otworzyłam je. Leżałam w środku lasu. Nademną stał Zuko. Odetchnełam z ulgą.


<Zuko? Miałam koszmar :p)


Uwagi: Już w tytule napisałaś "żeczy". Poprawiłam - na "rzeczy". Pewnie pisałaś "na szybko" i się pomyliłaś (skoczłam - skoczyłam, rozrczałam - rozryczałam, czyłam - czułam). Najwięcej błędów ortograficznych. Zaczełam (zaczęłam), wkońcu (w końcu), z nikąd - (znikąd).
Szablon by
Fragonia
Szablony