Przechadzałem się leniwie po terenach Wolfwodu. Miejsce bardzo mi się podobało. Było tam wiele drzew do wspinaczki,gór do wspinania. Po prostu żyć nie umierać. Kiedy słońce już zaszło,zerwał się silny i porywisty wiatr. Temperatura spadła gwałtownie i ustaliłem,że poniżej 0 stopnii Celsjusza. Szybko wdrapałem się na drzewo. powstrzymały wiatr,a gruba gałąź utrzymywała mój ciężar. Postanowiłem sobie,że wrócę do jaskiń jak zawierucha się skończy. A że potrafiłem nie spać nawet kilka dni,to dałbym radę. Ale wtedy coś się wydarzyło. Dostrzegłem jakąś waderę. Była bardzo słaba. Zeskiczyłem z drzewa i rzuciłem się za nią szybko. Co ona wyrabia?! Nie wie,że w taką pogodę się nigdzie nie wychodzi?! Po chwili jednak wadera znalazła jakąś jaskinię. Weszła do niej i osunęła się na ziemię. Podbiegłem do niej. Straciła przytomność. Dobra Jace,wiesz co robić w takich sytuacjach,powiedziałem do siebie. Znalazłem kamień i krzemień. Przy jaskini leżały gałęzie,które szybko zgarnąłem. Dobra,jeszcze jakieś mięso. Jak na zawołanie do jaskini wskoczył królik. Zaatakowałem go w mgnieniu oka,obrałem ze skóry,nabiłem na patyk i oparłem o skałę. Potem rozpaliłem ogień,a mięso zaczepiłem nad nim. Po jakiś 20 minutach królik był gotowy. Odwróciłem się,bo usłyszałem ciche jęknięcie. Wadera otworzyła oczy i wpatrywała się we mnie. Podszedłem do niej.
-Jak się czujesz?
<Miyu? Nie wiem co zbytnio napisać,ale mam nadzieję,że może być ;D>
Uwagi: Po przecinku wciskaj spację xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz