Nastało południe.
Obudziłam się w swojej własnej jaskini. Ona była chyba najpiękniejszym miejscem na ziemi.
W centrum znajdowała się wysepka, a w odzie dookoła niej pluskały radośnie delfiny. Było pięknie. Uczucie,że tak właśnie jest i że znalazłam nowy dom uradowało mnie dwa razy bardziej.
Dostałam jeść i obrosłam w siły. Zadowoliło mnie to, bo znów mogłam cieszyć się pełnią życia. Wyszłam z jaskini na polowanie...
Jak ja dawno nie polowałam! Jak ja dawno nie jadłam!
Truchtałam radośnie po niskiej i świeżo-zielonej trawie. Dawno nie byłam radosna. Miałam ochotę skakać i śpiewać, ale powstrzymałam się. Nie lubię śpiewać w przeczuciu, że ktoś może mnie podsłuchać.
Zauważyłam stado króliczków. Małe, ruszające noskami brązowe istotki. Bezbronne. Nie wiedzą o niebezpieczeństwie.
Rzuciłam się na jednego,dorodnego królika. Potem drugiego. Już na kolejne straciłam siły...no niestety. Takie uroki życia.
Nagle na horyzoncie pojawił się szary basior ze słuchawkami na uszach.
Zauważył mnie i podchodził powoli w moją stronę.
-Cześć?-powiedziałam cicho.
-Cześć-uśmiechnął się basior-jestem Max, a Ty?
-Alice-podałam mu łapę na przywitanie.
-Miło poznać.
-Wzajemnie-uśmiechnęłam się.
<Max? Dokończysz?>
Uwagi: Przed i po myślniku stawiaj spację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz