Od Max’a ‘’Flirty’’ cz.4 (cd. Kiiyuko)

Patrzyłem jej prosto w oczy. W taki piękny sposób błyszczały. Ten niebieski był taki głęboki.
-Masz śliczne oczy…-powiedziałem patrząc na nią.
-Dziękuję-odpowiedziała. Widziałem jak się przez chwilę zarumieniła. Postanowiłem to zrobić… pocałowałem ją. Ona zamknęła oczy, a ja po chwili zrobiłem to samo. Sam, się tego po sobie nie spodziewałem. Jednak byłem radosny, że się odważyłem. Potem znowu patrzeliśmy sobie w oczy. Chyba widziała jak się lekko zaczerwieniłem. Po chwili powoli ze mnie zeszła. Byliśmy cali w piasku. Zaczęliśmy się otrzepywać. Jej zostało jeszcze trochę piachu na głowie. Lekko strzepnąłem je łapą. Ona się uśmiechnęła.
-Ale, wiesz…-powiedziałem niepewnie.
-Hę?-spojrzała na mnie.
-Jakby ten wyścig ,się odbył…
-To co?
-To ja bym go wygrał –powiedziałem, i zacząłem się śmiać ,Kii tak samo. Wadera wyglądała jakby była zmęczona. Nie dziwię się jej. Sam też już byłem padnięty. Ona się położyła. A ja usiadłem obok niej. Cały czas myślałem o tym zdarzeniu. Chwilę spędzone z Kiiyuko były, jednymi z tych najszczęśliwszych jakie mnie spotkały. Już dawno nie byłem tak szczęśliwy …

<Kiiyuko? ♥ >

Uwagi:  Przed i po myślniku stawiamy spację. Tak samo z przecinkami...

Podsumowanie stycznia

Cześć wilczki moje!
Jak widać, już jestem, cały i zdrowy. Szczerze, nie chcę mi się pisać tego podsumowania, ale niestety muszę. Przez ostatni miesiąc nie działo się nic szczególnego, jednak, jak zawsze, coś jest.
1. Mamy nową moderatorkę - Kii / Van. Będzie ona wstawiała opowiadania, dlatego zapraszam do pisania również do niej!
2. Serdecznie przepraszam za tak wolne aktualizowanie niektórych zakładek (stanowisk, dodawanie Galeonów).
3. PRZYPOMINAM O KONKURSIE o narysowaniu wilka! Dlaczego na początku zgłosiły się 4 osoby, a nikt nie wysłał rysunku? (no może Max wysłał, ale go zgubiłem :d )


Liczba opowiadań w styczniu
Max- 5 (+10 Galeonów)
Diana- 2
Indi- 2
Shy- 2
Yuko- 2
Zack- 3 (+5 Galeonów)
Kiiyuko- 2
|___|
|
Te wilki są przykładem dla innych. Piszą opowiadania i ogólnie, są aktywne.

Zuko- 1 (tak, tak, mam tylko 1 opowiadanie, ale to dlatego, że w styczniu miałem bardzo mało internetu. I jeszcze ten wyjazd...)
Jace- 1
Miyu- 1
Bluella- 1
Xendera- 1
|___|
|
U tych wilków nie jest źle, ale i nie jest najlepiej. Jedno opowiadanie załatwiło by sprawę!

TOBI- 0
Szasta- 0
Alice- 0
Van- 0
Blackella- 0
Spaghetti-0
Kuna- 0
|___|
|
Masakra, wilki, masakra! Po co dołączaliście, skoro nie piszecie opowiadań?

Od Max’ a ‘’Wyzwania cz.3 ‘’

Zabrałem ten durny słoik. Rozmyślałem, bo przecież jak ja mam się w tym wytarzać? Idąc z Leaf’em obok, dostrzegłem Indii. Szybko do niej podbiegłem, właśnie szła z Shine.
-Hejo! Mam do ciebie prośbę Indii, jeśli się zgodzisz- powiedziałem do wadery. Leaf i Shine patrzeli na siebie.
-A powiesz o co chodzi?- odpowiedziała. Poprosiłem ją, żeby w pewnym sensie „podgrzała’’ mi Nutelle. Ona się zgodziła. Podziękowałem, i poszedłem dalej. Gdy tak szedłem, zobaczyłem coś na drzewie. Postanowiłem, że to sprawdzę. Gdy byłem już na nim, okazało się ,iż to tylko jakiś paproch. Usłyszałem kogoś pode mną. „To tylko Zack”- pomyślałem. A po chwili wpadłem na pomysł. Miałem jeszcze wyzwanie ,żeby ‘’przypadkowo’’ skoczyć na jakiegoś wilka. A zawsze mogłem spaść z drzewa. Akurat zatrzymał się centralnie pode mną . Leaf, siedział cicho obok mnie. Po chwili skoczyłem z gałęzi na Zacka. Szybko z niego zszedłem.
-Co?! O Max? Chwila co?-nie wiedział o co chodzi. Nie dziwię mu się. Jakby nagle ktoś spadł na mnie też był bym zaskoczony.
-Przepraszam, ja spadłem z drzewa. Nic ci nie jest?- gdy to powiedziałem stworek postanowił wziąć przykład z właściciela i też skoczył na basiora. A ja w tamtym momencie wybuchłem śmiechem.
-Co to? Czemu wszystko spada z nieba?!- jego mina mówiła wszystko. Leaf zszedł z niego i podbiegł do mnie zadowolony.
-Na pewno nic ci nie jest? To mój towarzysz- nie mogłem opanować śmiechu. Zack, też zaczął się śmiać. Zapytałem go, czy chce pójść ze mną. Zgodził się. Po paru minutach zapytał się po co mi ten słoik. A ja tylko odpowiedziałem ,’’że zobaczy’’. Miałem szczęście bo na magicznej łące zebrała się chyba cała wataha. Nie widziałem tylko Miyu. Przywitali się z nami. „O Luju, jak ja mam to zrobić’’-myślałem, ciekawe co sobie o mnie pomyślą. Ale wyzwanie- nie poradzę. Po chwili wylałem roztopioną Nutelle...i zrobiłem to. Zacząłem się w niej tarzać. ‘’Mogę zrobić przy tym jeszcze jedno wyzwanie…’’-powiedziałem do siebie w myślach i zacząłem śpiewać piosenkę. Niestety nie miałem pomysłu jaką ,a pierwszą lepszą z brzegu było „Córko Grabarza”. Czemu akurat to?!
,,Czemu ty dręczysz mnie córko grabarza? Świeże kwiaty wciąż przynosisz na mój grób? Przestań już, odejdź ode mnie! I nie powtarzaj jak twój ojciec sypał ziemię na mój grób…” Gdy przestałem śpiewać rozejrzałem się. Niektórzy się śmiali, inni nie wiedzieli o co chodzi, a jeszcze inna część uznała ,że jestem nie sprawny umysłowo. Po chwili zacząłem się śmiać, a Leaf do mnie podbiegł i zaczął mnie lizać. ,,Kurde, jak ja się teraz domyję?’’ –pomyślałem i wstałem.
-No to co idę wskoczyć w rzekę… Pa?-powiedziałem i szedłem w kierunku jakiegoś strumyczka, czy czegoś. Co raz mniej wyzwań… Yea!


 Uwagi: Przed i po myślniku stawiamy spację.

Od Zack'a "Wyzwanie" cz.3-"Buziaczki"

Tym razem poszedłem do Blu, siedziała na kamieniu otoczonym wodą. Podchodziłem po cichu, lecz niepotrzebnie się wysilałem, nadepnąłem na jakiś kijek. Ona zaś wystraszyła się i schowała do wody.
- Nie zrobię Ci krzywdy. - powiedziałem po czym wyszła na brzeg.
- Siema, jestem Zack, a ty pewnie Blu, prawda?
- Tak. Przejdźmy do rzeczy... Co ty tutaj robisz?
- Mam wyzwanie i... Mam obowiązek pocałować wszystkie wadery z watahy.
- Uff... Dobrze, że nie dostałeś wyzwania jak...
- No, słucham.
- Yyy, nie ważne... a całowałeś już Lilly?
- Jeszcze nie...
- To przyjdź jak ją pocałujesz.
Westchnąłem.
- No niech będzie.
Właśnie miałem już iść, gdy nagle:
- Czekaj no... Rozmyśliłam się... lepiej wcześniej, niż później...
Nadstawiła pyszczek, jakby był to długi pocałunek, w tym momencie pocałowałem ją w sekundzie, a ona (mnie się wydaje) oczekiwała na coś więcej... Potem sama poszła do swojej jaskini. Nagle przybiegła Kii. Była przestraszona. Złapała mnie za futro i wsadziła mnie do małego wąwozu gdzie poszła w luźniejsze miejsce. Przez szparę widziałem Xan (w wersji potężniejszej). Pewnie węszyła gdzie jest Kii. Kii jakimś cudem wspięła się na górę. Potem, gdy Xan poszła. Mnie też musiała wyciągnąć.
- Kii, co się stało...
- Kłótnie. - opisała jednym słowem.
- Nie oto chodzi spójrz na moje futro!
Kii uśmiechnęła się nieszczerym uśmieszkiem.
- Jak już tu jesteś, mogę Cię pocałować.
- Że co proszę?
- Proszę, to tylko wyzwanie
- Okey niech będzie...
*chwila później*
- Naprawdę musiała się smarować szminką? - mamroczyłem pod nosem i ocierałem się ze szminki.
- Dobra jestem u Lilly... - powiedziałem i wszedłem do jej jaskini i rozglądałem się.
- Hey.
Obróciłem wolno głowę do tyłu.
- O, Siema
- Nie licz, że Ci dam całusa.
- Pewnie podsłuchała moją rozmowę z Blu. - powiedziałem szeptem.
- No weź, mam wyzwanie i...
- Wiem. Yyy... ja chyba też tu mieszkam.
- A jeśli Cię przekupię?
- A co masz do zaoferowania.
- Umiem świetnie polować.
- Nic z tego... jestem wegetarianką.
- Więc nazbierać Ci jakiś ziół?
- Słoneczny aloes.
- A co to?
- Roślina, regeneruje rany.
- A co, masz jakieś?
- Tak, bo biłam się z kaktusem!
- Okey, ale najpierw pocałunek, miejmy to już z głowy.
Z niechęcią mnie pocałowała.
Zmierzałem tym czasem do Xan (jej nie musiałem prosić)
Gdy ją zastałem ona spała. Zajrzałem, czy śpi. Ona zamiast mnie pocałować przystawiła mi nóż do gardła.
- Spokojnie to tylko ja Zack. - rzekłem po czym się obudziła.
- Co się stało?
- Pewnie miałaś koszmar, przystawiłaś mi nóż do gardła...
- Przepraszam...Kii mnie wkurzyła... próbowałam się przespać.
Cmok!
- Śpij dalej.
- A ty gdzie idziesz?
- Upolować Ci dzika.


 Uwagi: No nie chcę nic mówić ale to na chacie Zack i Xan są parą, w opkach to oni się nawet nie znają...

Od Zack'a "Wyzwanie" cz.2-"Buziaczki"

Poszedłem do Miyu, nie była sama, rozmawiała z Dianą. Nie wiedziałem co zrobić. Wreszcie wykombinowałem, obie pewnie lubiły zwierzęta, więc zmieniłem się w kotka. Podszedłem do obu wader i zacząłem się łasić i mruczeć. Obie mnie chciały wyściskać i przytulać. Kiedy mnie wzięła Diana pocałowałem ją. A kiedy Miyu mogłem ją tylko liznąć, bo mnie tak ściskała, że nie mogłem złapać oddechu. W końcu zeskoczyłem i pobiegłem do lasu odetchnąć. Po kilku minutach poszedłem do Alice, w tym czasie polowała na zająca. Schowałem się za kamień przy którym zając był kilka metrów ode mnie. Złapała zająca, a ja udawałem, że też poluje. Rozpędziłem się i zabrałem jej zająca. Ona zaś zaczęła mnie gonić, gwałtownie się zatrzymałem, ona biegła z taką prędkością, że nie wyhamowała. Ja oparłem się o skałę rzucając zająca z łapy do łapy. Ona patrzała się we mnie bardzo podejrzliwie.
- Okey. Nie znam Cię, jestem Alice i proponuję abyś oddał mi zająca.
- Jestem Zack i mam lepszą prośbę, chcesz abym ci upolował jelenia?
- To żarty, prawda?
- Nie, mówię serio, ale za to musisz coś dla mnie zrobić...
- Nie ma mowy.
- Ale jeszcze nie skończyłem, chodzi o wyzwanie muszę pocałować wszystkie wadery, proszę zgódź się.
Alice wyglądała na zdesperowaną, po kilku sekundach odpowiada:
 - Dobrze, ale upolujesz mi go w dziesięć minut.
- W dziesięć?
Alice patrzała na mnie dużymi oczami, jakby miała mnie zabić.
- No, dobra.
                                                                         *Po dziesięciu minutach*
- Masz, zadowolona? - Po woli do mnie podeszła i mnie pocałowała.
- Ej, hola, hola, czeka Cię drugi pocałunek...
- A niby czemu?
- Bo to ja Ciebie miałem pocałować, a nie ty mnie.
Podszedłem, i ją pocałowałem.
Ok zostały tylko cztery...


Uwagi: "Powoli" piszemy łącznie. Zjadłeś kilka przecinków, poprawiłam to xD

Od Zack'a "Wyzwanie" cz.1- "Buziaczki"

Shadow dał mi ostatecznie wyzwanie:
-Pocałuj wszystkie wadery w pyszczek (oprócz Van).
Wieczorem zakradłem się do jaskini Yuko. Myślałem, że śpi, ale ona tylko leżała...
-Czego chcesz?
-Ja yyy...
-Pomyliłeś jaskinie?
-Nie. Ja tylko...
-Won mi z tond! Chyba, że idziesz do Shadow.
Shadow podglądał zza skały wielkimi oczami i się uśmiechał...
Pewnie sobie myśli, że nie umiem całować...
I cmok! W pyszczek.
Yuko się zdziwiła, co mnie napadło...
I zaczęła przeklinać, tupać, złościć się jednocześnie.
Zdążyłem uciec. Po drodze spotkałem Indile, widać było że była w dobrym humorze, więc podszedłem, przywitałem się i zapytałem:
-Indila?
-Słucham?
-Możesz zamknąć oczy?
-Po co?
-Masz coś w oku...
Po czym zamknęła oczy. Na dodatek przykryłem je łapami... I buziaczek.
Ona zamiast drzeć się na mnie po prostu zemdlała...
Od razu pomyślałem: Odkryłem moc usypiania...


Uwagi: Między myślnikiem, a słowem stawiamy spację. Nie pisze się "z tond" tylko "stąd". Imię "Shadow" w Dopełniaczu odmieniamy na "Shadow'a". Zapominasz o przecinkach.

Od Shadow’a „Równi sobie” cz. 2 (c.d Vanessa)

Patrzałem w oczy czarnej wadery. Prawe oko było żółte, a lewe fioletowe. Na jej grzbiecie widniały fioletowe pręgi dosyć "niedoskonałe”. Na nich wyrastały smocze skrzydła z piórami na ich początkach. Nie wyglądała na przyjazną ,wręcz przeciwnie, wyglądała na mordercę z zimną krwią. Jej głowę ozdabiała czarna grzywka a na końcówki jej włosów były fioletowe.
-Masz może mapę?- Zagadałem ją moim ulubionym tekstem-, bo zgubiłem się w twoich oczach- wadera e brew moim oczekiwaniom nie zarumieniła się tylko uśmiechnęła się ukradkiem i odpowiedziała:
-już się nie odnajdziesz- uśmiechnęła się jeszcze bardziej
- należysz do jakiejś watahy?
-a wyglądam jak bym należała- uśmiech z jej pyska znikł
-chciałabyś  dołączyć do Watahy ciemnej nocy?

<Van? braak weny :/>

Uwagi: W dialogach zdania zaczynaj z dużej litery. Ponieważ "Wataha Ciemnej Nocy" to nazwa własna, watahy, piszemy to z dużej litery.

Od Diany ,,Przygoda mórz" cz.1(cd. Ktoś chętny?)

Przechadzałam się po plaży. Było bardzo przyjemnie. Lekki wiaterek owiewał mi włosy. Ach... Mimo że zima,to mi było ciepło. Lubiłam morze. Od zawsze. Jako szczenię zawsze bawiłam się na plaży. Przy morzu zawsze mi się lepiej myślało. Ciekawiło mnie,dlaczego. Kiedy tak szłam zamyślona,wpadłam na jakiegoś basiora. Odskoczyłam.
-Oj,przepraszam...
Popatrzyłam mu w oczy. Znaczy... W miejsce,gdzie powinny być oczy. Pisnęłam. Basior miał czarne,puste oczodoły. 
-Witaj Diana...
-S-skąd mnie znasz?-wykrzyknęłam.
-Znam wszystkie syreny.
-Ale ja nie jestem syreną!
-Nie? To skąd masz ogon?
-Ja nie mam....-zaczęłam.
Czułam dziwne mrowienie w tylnych łapach. Odwróciłam się,a tam.... Ogon! Pokrywały go miedziane łuski. Płetwy były trochę jaśniejszego koloru. Pisnęłam.
-No widzisz... Jednak jesteś syreną. A ja biorę w niewolę wszystkie syreny...
Nagle wbiła mu się strzała w głowę. Nie wiadomo skąd. Basior warknął i zniknął. Usłyszałam szept:"Nie wiesz kim jesteś,dopóki tego nie odkryjesz"*. 
-Hej,syrenko!
Odwróciłam się. To była stara wadera. Rzuciła mi jakiś talizman.
-Znajdź jeszcze parę talizmanów,a uratujesz nasz lud,który jest także twoim. Tu masz jeden z nich. Jeśli ktoś zechce ci pomóc,niech go założy. Też będzie syreną/syrenem. Powodzenia,kochana-powiedziała i rozpłynęła się w morską wodę.
No i czeka mnie samobójcza misja. Zaczęło mi brakować tlenu.
-Pomóżcie mi!-krzyknęłam.
Podczołgałam się do wody. Jakoś. Wskoczyłam szybko do morza i wzięłam głęboki oddech. Tlen. Wychyliłam się na powierzchnię. Ktoś biegł. 
*cytat zapożyczony z okładki książki ,,Saga ognia i wody-Wielki Błękit"
<Ktoś chce? Będę wdzięczna :) A jeśli nie,to będę sama kontynuować. Ale mam nadzieję,że ktoś będzie chciał XD>


Uwagi: Brak.

Od Kiiyuko „Wyzwania” cz.1 (cd. Max)

Postanowiłam zabrać się w końcu za wyzwania. Rozmyślałam, od którego zacząć. W końcu uznałam, że najlepiej najpierw odbębnić najgorsze i z ciężkim sercem wybrałam… taniec przed Maxem. Miałam ochotę udusić Yuko za te wyzwanie. 
Przymknęłam oczy i przeżegnałam się. A potem powoli poszłam do jaskini Maxa. Oblizałam wargi i stanęłam centralnie przed nim.
- O, hej Kii - powiedział basior. - Chciałaś coś?
- Można powiedzieć - szepnęłam i... zaczęłam tańczyć. Cały czas w myślach powtarzałam instrukcję Miyu: Piersi do przodu, tyłek do tyłu, kręć biodrami, i pokaż co potrafisz!"
Więc pokazałam. Poruszałam się powoli i zmysłowo, dając Maxowi się napatrzeć (o Matko :D). Wyginałam się we wszystkie strony, pracowałam biodrami. Jak doświadczona striptizerka normalnie. A w myślach uśmierciłam Yuko tyle razy, że mogła by być osobliwym medycznym przypadkiem.
Nareszcie skończyłam ten striptiz (inaczej nazwać tego nie mogę). Max nadal stał zaszokowany, gapiąc się na mnie jak na nienormalną.
- Co... co?... Eee... - nie mógł złożyć zdania.
- Wyzwanie - rzuciłam, a gdy nadal patrzył na mnie nieprzytomnie, dodałam. - Yuko dała mi takie wyzwanie. Taniec przed tobą.


<Max? PS Yuko już nie żyjesz>


Uwagi: Brak.

Od Kiiyuko "Flirty cz.3" (cd. Max)

Co chwila zerkałam ukradkiem na idącego obok mnie basiora. Podziwiałam jego szczupłe, wysportowane ciało pokryte beżowym, krótkim futrem. Jego puchaty ogon majtał się we wszystkie strony.
Ale najpiękniejsze były oczy. Magnetyzowały wręcz. Mogłabym patrzyć się w nie przez wieczność.
- Może zrobić zdjęcie?
Jego głos wyrwał mnie z zadumy. Zdziwiona zapytałam:
- Że co?
- Patrzysz się cały czas we mnie jak w obrazek. Może zrobię zdjęcie i to w nie będziesz się tak gapić? - roześmiał się.
- Sorry - potrząsnęłam głową. - Zamyśliłam się.
Bacznie rozejrzałam się w około.
- Tu nie ma nigdzie pagórków... Co ty na wyścig do pierwszego drzewa jakie napotkamy? - zaproponowałam z uśmieszkiem.
- Jasne - stanęliśmy gotowi do startu. - Trzy... Dwa... Jeden... START!
Ruszyliśmy. Co chwila nawzajem się wyprzedzaliśmy. Śmiałam się w niebo głosy. W pewnym momencie straciłam grunt pod nogami. Wyrżnęłam nosem w ziemię, a chwilę potem poczułam jak moje łapy zanurzają się w ziemi jak w maśle. Spróbowałam wyszarpnąć przednie łapy z podstępnej ziemi, ale nie mogłam ich ruszyć!
- POMOCY!!! - wydarłam się. Max usłyszał moje wołanie i zawrócił. Zdążyłam się już zapaść po brzuch.
- Ruchome piaski - zawyrokował basior.
- Pomożesz mi czy będziesz tak stał? - stęknęłam, próbując jakoś zaprzeć się, jednak siła wciągająca mnie była o wiele mocniejsza.
Max doskoczył do mnie, próbując mnie jakoś wyciągnąć. Ja coraz mocniej zapierałam się piaskom. I w końcu... Udało się. Prawie że wyskoczyłam z pułapki, lądując na Maxie. (xd)
Nasze pyski dzielił niecały centymetr...

<Max? Mówiłam że zakończę czymś słodkim>


Uwagi: Brak.

Od Xendery „Życie” cz. 1

Urodziłam się podczas wojny dwóch watach. Wygrana liczniejszej watahy była gwarantowana. Miałam dwie siostry i czterech braci (jak podawano w moich aktach). Ja razem ze swoim rodzeństwem zostałam porwana przez wojowników liczniejszej watahy, wrzucona do nory z innymi szczeniakami i trzema opiekunkami, które były bite na oczach szczeniąt i nawet czasem zabijane przez strażników jak źle coś zrobiły. Poznałam wtedy o pół miesiąca starszego szczeniaka, który pochodził od innej watahy. Kiedy miałam dwa miesiące i pół zginął z rąk strażnika na tak zwanym „teście” w którym chodziło o tym czy się nadają na wojowników. Gdy miałam 3 miesiące nastał czas na mój test. Zadałam go nienagannie, lecz moje rodzeństwo nie miało takiego szczęścia. Nie chcę się chwalić, ale strażnik musiał odpuścić sobie pracy na miesiąc. Każdy, kto zdał test musiał mieć swojego nauczyciela. Mi się trafił dowódca głównego oddziału wojowników. Nie ma się czym chwalić. On traktował mnie jak zawodowego wojownika. Wiele razy trafiałam do medyka. Za tą mękę mam teraz doskonałą zdolność walki. Uciekłam z watahy po tym jak się dowiedziałam że każda wadera w wieku 1 roku i 4 mieś zostaje wybrana przez jakiegoś dorosłego wojownika aby „polepszyć kontakty małżeńskie”. Uciekłam w noc przed „wybieraniem”. Musiałam okradać watahy, wilki i stada ,aby przeżyć. W wieku dwóch lat odkryłam swoje żywioły, razem z tym przemiany. Natrafiałam na wiele przeróżnych watah. Dołanczałam, odchodziłam… Tak to już jest, było i będzie. Aby nie zgłupieć przez te wszystkie nowe imiona mówiłam do każdego Nutse. Asz w końcu natrfiłam na Watahe ciemnej nocy. Pierwszego kogo poznałam był zupełnie nowy członek którego też nazywałam Nutse. Lecz pewnej nocy poszedł i nie przyszedł. Był duchem mojego brata…

Uwagi: Przed którym, w którym itp. dajemy przecinek. "Zadałam go nienagannie" - "zadałaś" test? Chyba zdałaś. "Dołanczałam" - piszemy "dołączałam". "Asz" - nie ma takiego słowa. Jest "aż". Pomyliłaś się i napisałaś "natrfiłam" zamiast "natrafiłam". Nie pisze się "watahe" tylko "watahę". I ponieważ jest to nazwa watahy, to "Ciemnej Nocy" piszemy z dużej litery.

Od Indili ‘’Wyzwanie’’

Usłyszałam miałczenie Shine odbijające się echem o jaskinie. Otworzyłam zaspane oczy. Kotka parzyła na mnie jakby o coś mnie błagała siedząc koło mojej głowy. Gwałtownie wstałam spoglądając na kotkę. 
- Czego ode mnie chcesz? – zapytałam marszcząc brwi. Już kilka razy w taki sposób mnie zbudziła ze snu. No cóż… takie życie.
Shine jednak nie wysłała żadnego znaku do mojego umysłu, że coś chce. To było do przewidzenia. Przewróciłam tylko oczami aby dać jej do zrozumienia, iż jestem tym ciągłym budzeniem znudzona. Przeciągnęłam się po czym wyszłam z jaskini. Kotka szła za mną. Wzięłam głęboki oddech. Dzisiejszy dzień zapowiadał się dosyć leniwie. Patrzyłam na śnieg, który spadał powoli na ziemię. Spojrzałam na kotkę. Shine trzęsła się z zimna, więc powiedziałam jej aby się schowała do jaskini, a ja zaraz wrócę. Towarzyszka jak najprędzej zrobiła to co kazała. Postawiłam łapę na śniegu po czym szybko się zapadła. Stawiałam tak łapy przez jakiś czas jak mały szczeniak uczący się chodzić, lecz później szłam już normalnie. Podziwiałam piękne krajobrazy zimy. Wszystko wydawało mi się takie spokojne i ciche. Nagle poczułam czyjaś obecność. Szybko ukryłam się za drzewem. Ową postacią była wadera o niebieskim futrze. Mogłam stać się niewidzialna, lecz wilczyca by dostrzegła ślady moich łap w śniegu. Po chwili uświadomiłam sobie, iż mam do wykonania wyzwanie, które zadał mi Max – Wyznaj jakiejś waderze miłość. Akurat owa sytuacja była idealna do tego zadania tylko… jak mam jej wyznać miłość? W końcu wpadłam na pomysł, który może się udać. Przemieniłam się w człowieka po czym zaczęłam grzebać w kieszeni. Wyjęłam kartkę na której napisałam długopisem ‘’Kocham cię’’. Zgniotłam kartkę po czym rzuciłam nią do wadery. Wilczyca spojrzała na kartkę, podniosła ją i rozwinęła. Kiedy przeczytała napis zaczęła się rozglądać z ogromnym zdziwieniem. Wyzwanie zostało wykonane.


Uwagi: Brak.

Od Shadow „Wyzwania” cz. 1 (c. d Zuko lub Indila)

Przechadzałem się po terenach watahy rozmyślając o wyzwaniach. „Które z nich wybrać” zastanawiałem się. Zdecydowałem się i poszedłem szkuaać Indi. Była niedaleko. Zabrałem line i szmate. Zaczaiłem się, tałem się niewidzialny i podeszłęm bardzo cicho do niej. Zarzuciłem line na jej łąpy które od razu się zawiązały. Pędem zawiązywałem liny, a gdy już zawiązałem rozdarłem szmatę na pół. Jedną częścią zawiązełem jej oczy, a drugą zawiązałem pysk. Czułęm się jak przestępca. Zaciągnełem zawiązaną Indi do jaskini alfy. Zuko nie był w niej. Miałem czas. „Możę zrobię dwa wyzwania za jednym zamachem?” Pomyślałem. „Raz kozie śmierć” poczułem rumieniec na mojej twarzy. Przynajmniej nie będzie widziała. Pocałowałem ją. Zaczeła się wiercić a ja usłyszałem kroki. To pewnie  Zuko.
<Indi? Zuko?> 


Uwagi: "Szkuaać"? Źle napisane słowa: Szmate (szmatę), tałem (stałem?), podeszłęm (podszedłem), łąpy (łapy), zawiązełem (zawiązałem), czułęm (czułem), zaciągnełem (zaciągnąłem), możę (może), zaczeła (zaczęła). Zawsze po napisaniu opowiadania, przed wysłaniem, kliknij "SPRAWDŹ PISOWNIĘ" (zazwyczaj jest to takie "ABC"), aby upewnić się, czy dobrze napisałeś wyraz.
PS: Wiem, że takie było twoje wyzwanie, ale pojechałeś ;-;

Od Max'a „To coś” cz. 2 (c.d. Yuko)

Wadera wydawała się naprawdę wkurzona. A ja tylko chciałem coś sprawdzić. Gdybym wiedział,że spadnę to bym tam nie właził. Moje przeprosiny chyba nic nie dały. Nagle Yuko,zaczęła krzyczeć,przeklinać i wszystko na raz. A ja siedziałem cicho-nie ruchomo jak słup. "Co w nią wstąpiło?!"-myślałem,połowy co mówiła nie słuchałem. Lecz wiele obraźliwych nazw niestety tam padło. 
-Ale,ja nie chciałem...-mówiłem nieśmiało.
-CO?!! NIE CHCIAŁEŚ TAK!!!!-a potem znowu zaczęła mnie wyzywać,krzyczeć i się drzeć. Patrzyłem w ziemię,byłem oburzony i równie dobrze mógłbym zachowywać się tak samo jak ona, lub jeszcze gorzej. Jednak siedziałem w ciszy. Wiedziałem,że jest z nią coś nie tak. Kątem oka zobaczyłem cień. Gdy podniosłem głowę po cieniu nie było śladu-pewnie przewidzenia. Wadera gdy zobaczyła,że nie za bardzo mnie interesują jej wyzwiska,podeszła bliżej i krzyczała jeszcze głośniej.
-Yuko,o co ci chodzi przecież nic takie strasznego się nie stało...-próbowałem załagodzić sytuację. Póki co byłem jeszcze spokojny. 
-AH! TAK NIC?! NIE ,TOBIE NIE ...A MI?!!!! MOGŁEŚ MNIE NAWET ZABIĆ!!!!-znowu darła ryja.
-Ale żyjesz i no stoisz-patrzałem w ziemię wolałem nie patrzeć jej w oczy. Ale ona swoje "bla,bla,bla"- o co jej chodzi? Nigdy nie widziałem jej w takim szale. Gdy podniosłem głowę,i spojrzałem w jej twarz,spostrzegłem ,że w jednej sekundzie oczy Yuko zaświeciły się na czerwono. Powoli,i głośno (żeby mnie porządnie usłyszała) a zarazem opanowany zacząłem mówić:
-Yuko....coś ty żarła?!
-CO?! A TERAZ ZWALASZ NA MNIE!!!! ALE Z CIEBIE IDIOTA!-i w kółko to samo. "O Boże,kiedy się zamknie?"-moja jedyna myśl w tamtym momencie. Postanowiłem usiąść,nie wiadomo kiedy umilknie. Patrzyła na mnie jakbym był jej największym wrogiem,aż mi się smutno zrobiło. No,nawet nie z powodu tych wyzwisk,ale przez to spojrzenie.
-Przepraszam...-powtórzyłem.


<Yuko,chciałaś to masz ...>


Uwagi: Po przecinkach stawiaj spację. I ogólnie dbaj o estetykę opowiadań.

Od Yuko „To coś” cz. 1 (c.d. Max)

Była noc. Niepokojący księżyc świecił mocnym czerwonym światłem na las, w którym szłam. Jeżeli tą puszcze dałoby się nazwać lasem. Drzewa były powyginane i spróchniałe. Niektóre były już tak stare że leżały na innych. Bezlistne drzewa porastały cały widnokrąg. Usłyszałam niepokojące skomlenie. Szłam w stronę źródła dźwięków. Gdy byłam coraz bliżej dźwięki narastały i stawały się bardziej niepokojące. Zauważyłam na polanie… MNIE?! Wydawałam się przestraszona. Słyszałam z dwudziestu metrów bicie jej serca. Wadera zauważyła mnie gdy się jej przyglądałam. Przestraszyła się. Jej oczy otworzyły się szeroko jagby nigdy nie widziała wilka. Bała się mnie. Zaczęła się powoli cofać, a ja gdy to zauważyłam zaczęłam się do niej zbliżać.
- Nie rób mi krzywdy…- powiedziała drżącym głosem
-nic ci nie zrobię- odpowiedziałam
-proszę…- w jej oczach pojawiły się błyszczące perełki. Nagle błysk… Byłam tamtą waderą. Dopiero teraz zrozumiałam czego się tek bardzo bała… Byłam czarną waderą z krwistymi oczami. Wydawała powarkiwania. Nagle rzuciła się na mnie. Zamknęłam oczy. Czekałam chwile… nie czułam nikogo obecności. Otworzyłam ślepia. Byłam w swojej jaskini, zawinięta w puchaty kłębuszek. Postawiłam swoje uszy i się wsłuchiwałam w cisze. Wpatrywałam się w mrok uważnie się przyglądając. Poczułam kogoś obecność. Moim uszom dało się usłyszeć bardzo i to bardzo cichu chód. Odwróciłam głowę w stronę źródła dźwięku. Wpatrywały się we mnie czerwone gały. To coś zauważyło że wiem że jest obecny i wyszło z cienia. To była czarna wadera z nadnaturalnie wydłużonymi łapami, nadnaturalnie chudym brzuchem i szpiczastym futrem. Łapy były chude. 
- Nie bój się mnie- odrzekła wadera swoim spokojnym lecz zarówno rockowym głosem
- czego chcesz- odpowiedziałam trochę zirytowana. 
- niczego- uśmiechnęła się parszywie
- więc spie****aj- buchnęłam
- nie tak szybko- uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Nie chciałam jej słuchać więc się odwróciłam, zwinęłam i zasnęłam. 
Obudziłam się wcześnie rano. Uczesałam się i wyszłam na spacer. Shadow już był na nogach. Gdy miałam już wracać do jaskini coś spadło wprost na mnie. Krzyknełam. Max spadł z drzewa… Ta wadera stała ,a raczej siedziała obok leżącej mnie.
- Nie nakrzyczysz na niego?- powiedziała kusząco- Niech zapłaci za swą głupotę. To było jak manipulacja. Już się zbierałam do krzyku gdy Max ze mnie schodził.
-Przepraszam- odpowiedział.


<Max? Yuko będzie krzyczeć. I nie widzisz czarnej wadery :3>


Uwagi: "Jagby" - nie ma takiego słowa. Ale jest "jakby". W dialogach po myślnikach zdania zaczynamy z wielkiej litery. "Krzyknełam" - a gdzie "ę"? Krzyknęłam. Nie powtarzaj słów (nadnaturalnie). Przed gdy stawiamy przecinek.

Od Indili ‘’Towarzysz’’

Z okazji rocznicy WCN dostałam prezent od Zuko. Było to Jajo Towarysza, czyli dokładnie to samo co podarowałam Miyu. Podejrzewam, iż dużo wilków to dostało. Po spotkaniu z Zuko, który wtedy podarował mi prezent teleportowałam się wraz z upominkiem do mojej jaskini. Byłam ciekawa jakiego będę mieć towarzysza. Z zaciekawieniem przyglądałam się mu oddychając coraz szybciej z podniecenia, lecz oczywiście nie wykluje się dzisiaj… co ja sobie myślałam? Spojrzałam na skalną półkę gdzie leżały moje książki. Nieźle sobie urządziłam jaskinię od momentu dołączenia. Wśród książek spostrzegłam tą o magicznych zwierzętach, może tam coś będzie? Po chwili książka na którą patrzyłam zniknęła i pojawiła się obok mnie. Zawsze z przywoływaniem przedmiotów miałam problemy, ale jednak nauka w dziedzinie magii dale rezultaty. Otworzyłam książkę i zaczęłam ją przeglądać. Możliwe, iż w niej coś znajdę. Przeglądałam uważnie strony, ale niczego nie znalazłam. Książka ponownie zniknęła i pojawiła się na swoim poprzednim miejscu. Nagle poczułam zmęczenie. Byłam z natury dosyć leniwą osobą, więc częste pragnienie snu nie było dla mnie niczym wielkim… z resztą na pewno inni też mają takie pragnienia. Postanowiłam, iż zostawię swojego towarzysza. Wstałam i podeszłam do ściany jaskini, położyłam się w wygodnej pozycji i zasnęłam.
***
Nie wiem ile czasu minęło, lecz znowu jakiś dźwięk zbudził mnie z drzemki. Tak samo jak 
pierwszego dnia kiedy tu przybyłam. Spojrzałam na jajo, które było pęknięte, a towarzysza już w nim nie było! Widocznie wykluł się kiedy spałam, ja to mam twardy sen. Po chwili usłyszałam… miałczenie? Nie myliłam się, owe odgłosy wydobywał kot, który siedział koło jaja. Dziwne, że go nie zauważyłam. Wyglądał (albo wyglądała) na przestraszonego. Zgaduję, iż gdyby umiał mówić zapytałby: ,, Gdzie ja jestem? I kim ty jesteś?” Kociak miał czarne futro, a jedyne co nie było czarne to jego złote oczy.

- Nazwę cię... hm… - No właśnie jakby go nazwać? Nawet nie wiem czy to kot czy kotka. Po chwili zastanowienia powiedziałam: - Shine jeżeli jesteś kotką, a jeżeli…
- ,, Shine… - przerwał mi głos mojej głowie – Tak pasuje…’’
Spojrzałam z zaskoczeniem na kota… ale była to raczej kotka.
- To… ty to mówiłaś? – odezwałam się cichym głosem. Kotka na tą odpowiedź pokiwała głową. Uśmiechnęłam się pod nosem. Dopiero co przyszła na świat, a już potrafi porozumiewać się telepatycznie. Mądry z niej towarzysz.


Uwagi: Brak.

Od Max'a "Wyzwania cz.2"

Wstałem późno,może koło 12? Leaf już był na nogach. Zastanawiałem się,co mogę dziś robić? Po chwili wpadłem na idealny pomysł!
***
Gdy z Leaf'em,już zjedliśmy śniadanie, (w sumie śniadanio-obiad) byliśmy gotowi. Nie byłem pewny czy zabrać go ze sobą,bo rzeczy,które robię mogę być trochę psychiczne. Bo miałem w planach....ROBIĆ WYZWANIA! Jeszcze parę mi ich zostało,i miałem jeszcze jedno nowe. Więc póki nie zrobię,pewnego wyzwania niech on zostanie w jaskini. Wyruszyłem. Chciałem zrobić zadanie od Indii- skoczyć z dachu. Byłem już poza terenami watahy. Znalazłem się na małej drużce. Na jej końcu stał mały domek. Zacząłem biegnąc cicho w jego stronę. Gdy byłem blisko zobaczyłem metalową siatkę,w niej była dziura. Przeszedłem pod nią. Byłem na czyimś podwórku,ale wszyscy byli w domu i raczej mnie nie zauważyli. Kiedy zastanawiałem jak wdrapać się na dach-zauważyłem budę. Była pusta, a łańcuch leżał na ziemi. Psa najwidoczniej dawno tam nie było. "Ale chwila..."-powiedziałem do siebie-"Przecież buda też ma dach...". Podszedłem do niej,po woli,rozglądając się czy nikt mnie nie widzi. Jak najprędzej wdrapałem się na budę. "To też przecież dach"-mówiąc to śmiałem się. Była strasznie niska. "Nie ma to jak skakać z budy dla psa"-pomyślałem a potem skoczyłem. Byłem zadowolony,ponieważ miałem o jedne wyzwanie mniej,i nikt nie miał się do czego przyczepić-to był dach. Dumnie szedłem,gdy nagle nie zauważyłem miski i w nią wlazłem. Cóż była pusta,ale była też metalowa. Wydała ogromny hałas. Właściciele najwidoczniej do słyszeli. Nagle usłyszałem dźwięk przeładowywania broni. "Osz,kurde!"- powiedziałem do siebie. Od razu,bez zastanowienia,wybiegłem z podwórka. Gdy się odwróciłem zobaczyłem jakiegoś faceta wychodzącego z domu ...z bronią. Najwyraźniej we mnie celował. W tamtym momencie zacząłem biec najszybciej jak potrafię. Na całe szczęście trafił w drzewo. Byłem już na terenach watahy,wtedy odetchnąłem z ulgą. Poszedłem do swojej jaskini. Leaf już na mnie czekał,gdy miałem już z nim wychodzić by kontynuować,robienie wyzwań do jaskini w biegł Toby.
-O Hejo?-uśmiechnąłem się,ale byłem bardzo zdziwiony. Po co tu przylazł?
-Tak,tak. Co to za ym...nie ważne -mówiąc to patrzył na Leaf'a -mam ważną sprawę do ciebie...
-To Leaf,mój towarzysz-pogłaskałem stworka,po głowię-noms,o co cho?
-Kiedyś poprosiłeś o nutelli,mam ją...-mówiąc to podał mi dość duży słoik.
-O dzięki,pamiętałeś? Skąd ją wziąłeś?-byłem zaskoczony.
-A szukałem,szukałem i nie mogłem znaleźć,no i okradłem Yuko....
-O spoko...Chwila, CO ZROBIŁEŚ?! - w tamtej chwili myślałem,że wybuchnę śmiechem,jednak powstrzymałem się.
-No,bo wyszła,a kiedyś coś mówiła,że ty chciałeś i w ogóle...
-AH! No tak,Yuko miała nutelle,mogłem pójść do niej...co ja mam teraz zrobić z tą kradzioną Nutellą?!
-Twój problem-powiedział obojętnie i wyszedł. Ja zrobiłem facepalm'a. Wyszedłem z Leaf'em z jaskini w poszukiwaniu Yuko. Na szczęście kręciła się w pobliżu. Wytłumaczyłem jej całą sytuację i jej się zapytałem,co mam z tym zrobić-powiedziała,że się wytarzać. Czyli to oznaczało,że mam ją zabrać. Eh,czemu ja mam takie trudne wyzwania...


Uwagi: Po przecinkach stawiaj spację.

Od Bluelly "Moja historia"

Moje dzieciństwo to raczej mało pamiętny czas. Kilka szczegółów tkwi jeszcze w mojej głowie, i mam nadzieję, że o nich nigdy nie zapomnę. Potrafię przypomnieć sobie matkę. Chudą, zwinną waderę o białym futrze, które w kontakcie z wodą całkowicie się w niej maskowało. Tak, to ona przekazała mi w genach żywioł wody. Pamiętam jej troskliwość, ciepłe łapy wieczorem, pyszne śniadanie o poranku. Pełne miłości oczy, patrzące na mnie nieustannie, bystrość i chęć nauczania córki o ciekłym żywiole. W moich wspomnieniach jest też ojciec. Dobrze zbudowany, wysoki basior, o futrze ciemnym jak noc. Reprezentował żywioł mroku, a jego stanowsiko było dość ważne, bowiem był on dowódcą szpiegów, których w mojej rodzinnej watasze mało nie było. Powaga była u niego cechą dowodzącą. Zawsze faworyzował jej brata, który w całości posiadł żywioł ojca. Rodzeństwo też było obok mnie, niemal zawsze. Ja i siostra szkoliłyśmy się w sztuce wody, nasz brat w magii mroku. Gdy mieliśmyokoło roku, całkowicie oddaliśmy się treningowi. Manabe, bo tak moja siostra miała na imię, trudniej było okieznać nasz żywioł. Zawsze usprawiedliwiano to faktem, że jest ona mieszanką mroku i wody. Wówczas nie wiedziano, że ja również posiadam zdolności do panowania nad ciemnościami. W wieku 2 lat, przyszedł moment, w którym w naszej watasze przeprowadzony miał zostać test umiejętności. Polegał on na pokonaniu (nie zabicu) 9 innych wilków swojego żywiołu, z którymi trzeba się było zmierzyć na arenie. Mój brat, Xeoze, z łatwością zwyciężył, pozostawiając przeciwników pogrążonych we wstydzie porażki. Mnie też nie najgorzej poszło, udało mi się zwycieżyć, nie w takim tempie i mniej efektownie niż Xeo, ale zrobiłam to. Niestety Manabe nie poszło tak dobrze jak nam. Została pokonana jako 7. Na wieczór nie wróciła do domu.
- Mamo, gdzie jest Manabe? - Doskonale pamiętam, jak patrzyłam =w zapłakane oczy matki, zadając to pytanie.

- Ojciec ją wygnał, odprowadza ją właśnie do granic. - Odpowiedź była bardziej szokująca niż cokolwiek innego w moim dotychczasowym życiu.  
Wybiegłam z jaskini w tempie natychmiastowym, w celu odnalezienia mojej siostry. Nie wierzyłam, że ojciec mógł ją wygnać. Przegranie pojedynku nie było jakimś krytycznym wstydem, tym bardziej, że miał w rodzinie 2 zwycięzców. Tej nocy nie znalazłam jednak ani Manabe, ani Ojca. Zeszłam teren watahy kilkakrotnie, lecz nie natknęłam się na nich ani razu. Nad ranem wróciłam w centrum watahy. Udałam się do szamana, po lek na na senność po nieprzespanych godzinach. Jego jaskinia była ciemnym, sporym miejscem, które miało trzy pomieszczenia. Szaman własnie zajmował się jakimś gościem. A rozmowę którą wówczas z ów kimś przeprowadził będę mieć w głowie do końca życia. 
- Po jakim czasie trucizna ogarnie cały organizm? - był to gryby głos, ale stłumiony przez szumiącą nieopodal wodę, która wylewała się z niedalekiego wodospadu. 
- Niemal natychmiastowo, przyjmijmy po minucie. - Głos szamana był drażniacy, wszędzie bym go poznała, nawet po dziś dzień.
- Czyli jest martwa. Tego z żoną oczekiwaliśmy. Co jestem Ci winien? - Te słowa długo rozbrzmiewały echem w mojej głowie, ale nie miałam wystarczająco odwagi by wejść do środka i nakryć sprawcę na zabójstwie.
- Nie mam teraz zachcianek, jesteś wpływowy, więc masz u mnie dług. 
Po chwili z "pokoju" wyszedł mój ojciec. Czułam jak łzy napływają mi do oczu, ale wiedziałam wówczas, że musze udawać, że nic nie słyszałam.
- Cześć ojcze. - Starałam się zachować normalny ton.
- Bluelly, gdzie podziewałaś się przez noc? 
- Szukałam Manabe, przepraszam Cię teraz, szłam po krople nasenne, ale lepsza będzie zwykła drzemka. 
To chyba był mój najszybszy powrót do domu, bo nigdy tak prędko do niego nie biegłam. Spakowałam swoje rzeczy, czyli zabrałam stary naszyjnik mojej siostry. Przed opuszczeniem tego, wtedy już okropnego miejsca napotkałam Xeoze. Powiedziałam mu wszytsko i nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony wynisołam się z watahy. 
W wieku 2 lat stanęłam przed jedną z wędrownych watah, nie przebywałam z nimi długo, bo gdy tylko udało mi się natknąć na przyzwoitą jaskinię zdecydowałam się na samotne życie. Nie było mi ono jednak dane, bo w równie (a nawet bardziej) smutnym stanie znalazła  się u mego boku Blackelly. Nie będę tu jendak wtłaczać jej historii, może gdy zechce, zrobi to sama. Pomimo wygody, w dwójkę w wielkim świecie nie jest łatwo. I tak po 3 miesiącach w podróży zupelnym przypadkiem dane nam było stawić sie u progu watahy Ciemnej nocy. Jako pierwsżą istotę tu poznałam Max'a. Jego gadatliwość nakręcała tysiące rozmów i miłą atmosferę, co sprawiło, że ybrałam właśnie tą watahę. Black nie była pewna, ale jeszcze tego samego dnia również stawiła się w ów watasze. Teraz staram się zapomnieć o przeszłości i towrzyć sobie stabilną i spokojną przyszłość. Mam nadzieję, że tym razem szczęście okaże się dla mnie łaskawsze i pozwoli choć przez krótką chwilę cieszyć się życiem. 

Uwagi: Wiele błędów związanych ze zbyt szybkim pisaniem: stanowsiko, drażniacy, gryby, zwycieżyć, pierwżą, sie, ybrałam i wiele więcej... Staraj się pisać bez takich błędów, ponieważ poza nimi, nie masz ortograficznych ani interpunkcyjnych.

Od Yuko „Dziennik” nr. 1 (chętny)

Dzień jak co dzień. Około południa wyszłam na spacer po terenach watahy. Cisza uspokajała moje zmysły. Ziemia była twarda i nie pozostawiała śladów łap. Co najwyżej pazurów .Gdy przechodziłam obok lasu potknęłam się o coś. Był to arkusz papieru spleciony razem sznurkiem. Papier był poplamiony atramentem zmieszanym z krwią. Z nieczytelnych napisów przeczytałam tylko Dzi nik nr. 13. Uzupełniłam wyraz i wyszło mi Dziennik nr. 13. Zaciekawiona, co się kryje w środku zabrałam go w pysk. Poczułam twarde kartki zmarznięte od mrozu. Popędziłam w stronę jaskini. Po kilkudziesięciu minutach dotarłam do jaskini. Usiadłam tak aby światło oświetlało dziennik. Przewróciłam stronę. Pisało tam czarnym atramentem „Oni na mnie patrzą, są coraz bliżej” a pod tym napis „Nie powinienem go pisać ale muszę… mój ostatni dziennik” ,było to niepokojące. Ale pomyślałam że to może być jakiś taki wstęp do książki. Na następnej stronie było „Zaawansowana magia i posługa żywiołami” były tam różne poradniki- jak się przeteleportować, jak wejść w przedmiot, jak ożywić wilka, jak wejść do umysłu itd. Wczytałam się. Po paru godzinach spędzonych jak mól książkowy doszłam do rozdziału „Magiczne zwierzęta” książka była na tyle ciekawa że nim się obejrzałam był już ranek. Nie przeczytałam jeszcze ćwierci tej książki. Była bardzo gruba. Na niektórych stronach czasem pismo się urywało i pisało np. „Zbliżają się” lub „Nie chcę tego”. Nastało popołudnie. Stałam się głodna. Zamknęłam w końcu dziennik i poszłam po coś do jedzenia. „Jeżeli jest to dziennik nr. 13 i jego ostatni to musi być ich więcej” myślałam „a co jeżeli ktoś z watahy ma dziennik?”. Zabrałam mój koszyk, włożyłam do jednego dziennik i spróbowałam je założyć na siebie. Koniec końców się udało… cudem. Wyszłam z jaskini. Zaczęłam węszyć jakiegoś wilka. Szukałam go kilkanaście minut.

<Chętny? 
Jeżeli ktoś się zaciekawi tym op. Proszę o zapoznaniu się z tym, że każdy dziennik ma swoją tematykę i wylew jakiejś łapy/dłoni/kopyta/szponów, w niektórych okładka może być poszarpana>


Uwagi: Nie "pisało" tylko "było tam napisane".

Od Max'a "Towarzysz"

Z okazji loterii świątecznej dostałem.... Jajo Towarzysza! Tak,tylko...co z tym zrobić? Siedziałem w swojej jaskini i patrzyłem się na jajo leżące przede mną. Wpatrywałem się w nie myśląc co zrobić,żeby COŚ z tego wyszło. Nigdy nie miałem do czynienia z takim czymś.
-Hej co ja mam z tobą zrobić? Wykluj się!-próbowałem wszelkich sposobów mówienia do tego ,żeby się wykluło ,ale nic nie wychodziło. Prośba,krzyk,rozkaz,błagania,-ignorancja ,nic nie działało. Zacząłem chodzić w kółko z nadzieją,że coś wymyśle. "A Miyu nie zna się na zwierzakach?" -pomyślałem i wpadłem na pomysł ,żeby pójść z tym do niej. Zabrałem jajo i jakoś je dowlokłem do jaskini wadery. Wszedłem powoli do środka.
-Hejo-przywitałem się wchodząc.
-Ah,co chcesz? Chwila...-wadera podbiegła do mnie zainteresowana-co to?
-To mój towarzysz chyba... nie chce się wykluć. Co mam zrobić?-zapytałem Miyu.
-No czekaj,aż sam się wykluje...-odpowiedziała,sama chyba do końca nie wiedziała co musi mi powiedzieć.
-Ale da się to przyśpieszyć? Kiedy to nastąpi? Długo będę czekać?
-Raczej nie,nie wiem,i nie wiem-rzekła wracając do wcześniejszy zajęć.
-Eh,no dobra dzięki,pa-wyszedłem i postanowiłem wrócić do swojej jaskini. Gdy byłem na miejscu,było już dość późno. Więc położyłem jajo na środku i sam położyłem się obok niego. Jednak zanim usnąłem jajo zaczęło się trząść i nagle....PĘKŁO. A co z niego wyskoczyło jeszcze bardziej mnie z szokowało. Był to mały słodki stworek,który wyglądał

trochę jak lis.Jego ciało było w większości w kolorze kremowym. Końcówki kończyn były brązowe. W kilku miejscach pokryty był zielonymi pędami - z przodu i tyłu szyi, na czubku głowy, oraz na łapach. Uszy i ogon stworzenia były w kształcie liści. Miał duże brązowe oczy i drobny nos. Odskoczyłem. Szczerze mówiąc jak,jajo zaczęło pękać poważnie się wystraszyłem. Stworek się na mnie patrzył. Był tak samo zdezorientowany jak ja. Wstałem,patrząc cały czas na niego. Nie spuszczaliśmy się z oczy nawet na chwile. W specyficzny sposób ruszyłem głową,a "potworek" to powtórzył. Uśmiechnąłem się,bo to było dość urocze. On zaczął do mnie powoli podchodzić,aż w końcu radosny skoczył na mnie. Zaśmiałem się. Patrzał się na mnie wesołym spojrzeniem. 
-Nazwę cię...ym... Leafeon,ale bedę do ciebie mówić- Leaf co ty na to?-zapytałem się go. On szczęśliwy kiwnął głową,a potem podskoczył.


Uwagi: Przed i po myślnikach stawiaj spację. Po przecinkach również. "Będę" - bo "b" następuje "ę", nie "e".

Od Miyu "Prezenty"

Był słoneczny poranek, dzisiaj przechadzałam się po lesie, by przemyśleć to i owo. Usiadłam pod drzewem rozmyślając co powinnam zrobić. Z tego co wiem dziś jest w tej oto watasze specjalny dzień, w którym każdy obdarowuje się prezentami. Jakież to nudne zajęcie. Nie rozumiem co oni w tym widzą. No, ale cóż... przynajmniej nie muszę płacić z własnych pieniędzy, których i tak mam nie wiele. Wyjęłam sakiewkę z trzydziestoma Galeonami. Każdy w watasze dostał pieniądze by kupić dla wylosowanej osoby mały upominek nie wykraczając poza budżet. Powinnam szybko się z tym uporać i wrócić do jaskini. A skoro już o tym mowa... może podaruję prezent dla dwóch osób? Jeden dla... tego całego Szasty za Galeony, które dostałam. Z wielką chęcią dałabym mu tylko te pieniądze, żeby sam kupił sobie kupił prezent, ale to chyba tak nie wypada. A drugi dla... jeszcze nie wiem no, ale... może jakaś książka z podpisami członków watahy? W swojej jaskini mam kilka książek, wystarczyłoby tylko podpisać, ale komu ją podarować... pomyślę nad tym później. Wstałam z ziemi i ruszyłam w kierunku Smoczej Ulicy. Powinnam znaleźć tam odpowiedni prezent dla Szasty, a książkę mam przy sobie, więc zbiorę nie które podpisy po drodze. 
*godzinę później*
Chodziłam bez celu po lesie, nie wiedziałam gdzie dokładnie znajduje się Smocza Ulica, nie dawno dołączyłam i nie znałam za bardzo terenów. Problemem też było to, że po drodze nie spotkałam także żadnej żywej duszy, która złożyłaby podpis w książce, lub wskazała drogę. Nagle usłyszałam szmer i z krzaków wyszedł basior. 
- Dobry... ty jesteś Zuko tak? - spytałam uprzejmie, uśmiechając się. Bycie nie miłym dla Alfy skończyło by się dla mnie źle, więc lepiej bym siedziała cicho. Basior pokiwał głową.
- Tak... a ty jesteś nowa... Miyu, zgadza się?
- Yhym. Mam dwa pytania do ciebie, bardzo ważne. Pomożesz?
- Oczywiście. O co chodzi?
- Pierwsze... nie wiem gdzie znajduje się Smocza Ulica, wskazałbyś mi drogę? A drugie, czy podpisałbyś mi się w książce?
- Jakiej książce? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Nie mogę powiedzieć, bo to niespodzianka dla pewnej osoby, ale podpiszesz się, co nie?
- No... dobrze. Skoro to prezent dla kogoś to podpiszę. A co do twojego pierwszego pytania, to właśnie stamtąd wracam. Idź w tamtą stronę, a dojdziesz. - Pokiwałam głową, wyjęłam książkę... tylko i tym razem wystąpił nie wielki problem. Nie było czym się podpisać. 
- Możesz dać mi chwilę? Zaraz coś wykombinuję... - Alfa przewrócił oczami, usiadł na ziemi i czekał, aż coś wymyślę. Zaczęłam się skupiać, a po chwili w moich łapach pojawił kałamarz z atramentem. Otworzyłam książkę, Zuko zamoczył łapę w atramencie i położył ją na pierwszej stronie książki. Zamknęłam, podziękowałam i szybko ruszyłam na Smoczą Ulicę. Po chwili znalazłam się na miejscu. Wszystko było ładnie przyozdobione lampkami i innymi ozdobami z okazji świąt. Mnie to, jednak wcale nie obchodziło, jak najszybciej mogłam ruszyłam w stronę Magicznego Sklepu. Nagle wpadłam na kogoś i upadłam na ziemię. Przede mną stała grupka wader, wszystkie skierowały wzrok na mnie, nie które nawet się do mnie uśmiechnęły. W zwartej grupce były Diana, Vanessa, Indila, Xendera, Alice i Yuko, z czego akurat na nią wpadłam. Widać było, że przerwałam im w rozmowie. Gdyż się spieszyłam i nie miałam ochoty na pogawędki, więc wymieniłam z nimi kilka zdań i udało mi się jakoś nakłonić je do podpisu w książce. Szybko oddaliłam się od nich, by wkroczyć do Magicznego Sklepu i przeglądać znajdujące się tam przedmioty. Po chwili zobaczyłam śliczny naszyjnik wykonany ze srebra, który był warty tyle ile miałam, czyli idealnie. Bez zastanowienia pokazałam sklepikarzowi wybrany przeze mnie przedmiot, wyjął go, zapakował i poprosił o zapłatę. Wyciągnęłam woreczek z Galeonami i podałam mu. Zabrałam swój ślicznie zapakowany prezent i ruszyłam do wyjścia. Kiedy wychodziłam, spotkałam grupę basiorów, jednym z nich był Szasta, któremu miałam wręczyć prezent. Nie rozumiałam jak, ale spamiętałam wszystkie imiona wilków, co było wręcz niesamowite. Zatrzymałam się przed nimi i zagrodziłam drogę by nie mogli mnie wyminąć. Teraz jeżeli dobrze się im przyjrzę to brakuje w ich grupce jednego basiora... tego masłożercy. Na ich czele stał Zuko a z tyłu Jace, Shadow, Toby i jak wcześniej wspomniałam, Szasta. Wyjęłam książkę i prezent, lecz za nim go dam to zbiorę podpisy od tej bandy. Za nim udało mi się mi ich naprosić by zostawili odcisk swej łapy, trwało to i trwało zanim się zgodzili. Musiał przy tym mi aż Zuko pomóc, gdyż gdyby nie on to chyba nigdy by się nie podpisali. Kiedy skończyłam zbierać podpisy, podałam Szastcie prezent.
- Masz i proszę, nie komentuj. Zmusili mnie do tego. - Szasta spojrzał na mnie zdziwiony, a ja po prostu przeszłam obok niego ignorując szepty pomiędzy basiorami. Wyszłam z Magicznego Sklepu i ruszyłam w stronę lasu.
*kilka godzin później*
Robiło się ciemno, wraz z zachodem słońca, niebo przybrało piękny, pomarańczowy kolor, mieszający się z barwą czerwieni i różu. Szukałam tego masłolubnego wilka, by wręczyć mu prezent. Był jedyną opcją, bo reszta wiedziała już o książce. Nagle usłyszałam szelest i z krzaków wyszedł obiekt moich poszukiwań. Na uszach miał słuchawki i prawdopodobnie nie wiedział co dookoła się niego dzieje. Zdjęłam mu je z głowy.
- Hej! Co ty robisz?! - powiedział z podenerwowaniem. Podałam mu książkę i oddałam słuchawki. - Co to? - spytał z zaciekawieniem.
- A co to ma być? Prezent.
- Ale po co mi ją dajesz?
- No jak to po co? Prezent. - Westchnęłam ciężko. Basior pokiwał głową. - Ciesz, bo to pierwszy i ostatni prezent ode mnie. - ściszyłam głos. - Może...
- Co mówiłaś?
- Nic a nic. - Powiedziawszy to ruszyłam do swojej jaskini na zasłużony odpoczynek.


Uwagi: Brak.

Od Diany ,,Rocznica watahy i prezenty cz.1"(cd.Shadow)

Dobra. Prezenty. Shadow. Kurczę... Zaczęłam chodzić w kółko po jaskini rozmyślając. Może najpierw ustalę jaki on jest. No dobra... Waleczny,gwałtowny,lubi zabijać. Mniej więcej taki opis. Dobra,więc to już mam. Teraz... Co mogłoby mu się spodobać? Coś dzięki czemu wzrosną jego umiejętności i moc. Hm... 
-MAM!-krzyknęłam na całą jaskinię. 
Po czym wybiegłam z niej. Skierowałam się na Smoczą ulicę. Weszłam do sklepu. Od razu zaczęłam przemieszczać się między półkami w poszukiwaniu Naszyjniku Mocy lub Talizmanu Umiejętności. Z tego co wiem,oba kosztują tyle samo. 30. Okej... Ale nie mogłam się zdecydować co kupić. Zaczęłam obliczać. Wystarczy mi. Okej... W końcu znalazłam oba przedmioty. Kupiłam oba. A co tam. Pobiegłam znaleźć Shadow. Nie zajęło mi to dużo czasu. 
-Hej-przywitałam się wesoło.
-Ta... Cześć. Czego chcesz?-mruknął.
-Mam dla ciebie prezent...
Wręczyłam mu oba naszyjniki.
<Shy?>


Uwagi: Przed i po myślnikach stawiaj spację.

Od Jace'a ,,Prezent cz.1 " (cd.Kiiyuko)

Ta... Robimy sobie prezenty. Jeeeej... Ja robię Kiiyuko. Ech... Co można dać takiej waderze? Wiem , pytanie zabrzmiało jakbym ją obrażał... Ale to nie tak. Mówię na wszelki wypadek. Zastanawiałem się i to dość długo. Hm... HMMM... Co ja jej mogę dać? Po długich rozmyślaniach wpadłem na pewien pomysł. Mam nadzieję , że się jej spodoba. Pobiegłem do sklepu i kupiłem to COŚ. Ładnie zapakowałem i ruszyłem na poszukiwania Kiiyuko. Znalazłem ją po pół godzinie. Huh...
-Cześć-przywitałem ją.
-O , hej-uśmiechnęła się.
-No , robimy sobie teraz te prezenty i ja mam coś dla ciebie...
Wyciągnąłem prezent. Otworzyła go. W środku było jajo towarzysza.
<Kiiyuko? Podoba się? XDDD>


Uwagi: Przed i po myślnikach stawiaj spację. "Jajo Towarzysza" to nazwa, więc piszemy to z dużej litery.

Od Zuko "Prezent dla Indili."

Z okazji I Rocznicy WCN, wszyscy wylosowali dla siebie wilka, dla którego ma kupić prezent. Ja wylosowałem Indi. Nie znałem tej wadery za dobrze. Na Smoczej Ulicy zastanawiałem się co jej kupić. Wiedziałem, że jest nieśmiała i spokojna. Wszedłem do głównego Sklepu. Były tam przeróżne eliksiry, medaliony, talizmany, amulety i Fire wie co jeszcze. Zastanawiałem się co może chcieć 2 letnia wadera. Zdecydowałem w końcu, że pójdę do Sklepu Zoologicznego i kupię jej Jajo Towarzysza. Co się z niego wykluje - to już sprawa Indi.
Wyszedłem z głównego sklepu i wszedłem do Zoologicznego. Kupiłem Jajo Towarzysza. Wracając, spotkałem Indi. Postanowiłem dać jej prezent od razu.
-Indi? - zagadnąłem.
-Tak...? - spytała nieśmiało wadera.
-Proszę - wręczyłem jej prezent. - To dla ciebie.
Szablon by
Fragonia
Szablony