W końcu zebrałem się i postanowiłem zapisać swoją historię, dla pokoleń. Miałem co do tego wątpliwości, ponieważ ktoś mógłby wykorzystać to przeciwko mi i mojej watasze. Wziąłem jednak pergamin, kałamarz i pióro, i zacząłem pisanie:
Urodziłem się 22 czerwca, w Dzień Smoków. Pierwszy dzień lata tego roku był wtedy gorący. Byłem jedynakiem. Mój ojciec nazywał się Ozai, a matka - Ursa. Mniejsza o to. Urodziłem się z dwoma żywiołami: Ogień i Mrok. Jeszcze wtedy nie wiedziałem co to znaczy. Mojego dzieciństwa poniżej 1 miesiąca nie pamiętam. Kiedy miałem 1 rok nie byłem już jedynakiem - na świat przyszła moja młodsza siostra, Azula.
Wszyscy podrośliśmy. Wtedy to mój ojciec zawołał mnie do siebie. W pokoju, w którym się znajdowaliśmy siedziały inne wilki, dorosłe. Był tam też mój dziadek. Podszedł do mnie mój ojciec i zapytał, czy wybieram ogień, czy mrok. Nie wiedziałem o co chodzi. Wtedy mój dziadek wytłumaczył mi: w jakiej dziedzinie chce się szkolić. Czułem się dziwnie. Chciałem wybrać mrok, ale nie jestem jakimś "złym" wilkiem, więc wybrałem ogień. I tak dwóch nienawidzę. Moja siostra całe dnie spędzała na zabawie ze swoimi przyjaciółkami, a uczyłem się. Ona zawsze miała szczęście, wszystko przychodziło jej łatwo.
Odpoczywałem w swojej komnacie. Weszła do niej Azula.
-Czego chcesz? - zapytałem z pogardą.
Nigdy się nie lubiliśmy.
-Chodź - odpowiedziała swoim chytrym głosem i zaprowadziła mnie do jaskini dziadka - obecnej Alfy.
Zaczęliśmy podsłuchiwać. Dziadek rozmawiał z moim ojcem.
-...Co?! Chcesz, żebym zdradził swojego syna?! Pierworodnego? I to jeszcze po tym, gdy on stracił swojego...?
Usłyszeliśmy dźwięk ognia, wybuchu. Uciekliśmy. Kiedy znaleźliśmy się dalej, Azula podsumowała:
-Widzisz? - zaczęła mówić głosem grubszym, przypominającym ten ojca lub dziadka. - Musisz poznać ból straty pierworodnego, poświęcając własnego.
Popatrzyła na moją twarz. Byłem przestraszony i starałem się to ukryć, jednak mi się to nie udawało.
-Tata cię zabije... - dodała szeptem i uciekła.
Był już późny wieczór. Położyłem się więc i zasnąłem. Kiedy rano się obudziłem, zobaczyłem Azulę.
-Czego chcesz? - zapytałem z pogardą.
Deja vu. Tym razem Azula miała o wiele gorsze wieści.
-Biegnij do ojca i spytaj gdzie mama! - odpowiedziała swoim chytrym głosem i wybiegła.
-Co...? - szepnąłem.
Zrobiłem to co powiedziała. Poszedłem do ojca. Zapytałem go o matkę. Ozai nic nie odpowiedział. Zrozumiałem, że albo odeszła, albo została wygnana.
Minęło kilka miesięcy. Dziś skończyłem 18 lat. Stałem się pełnoletni. Byłem prawowitym następcą tronu. Gdyby mój ojciec zginął, mógłbym zostać Alfą. Jednak Ozai trzymał się świetnie. Zostałem wezwany na ważną naradę wojenną. Stawiłem się punktualnie. Usiadłem obok ojca. Generał wstał i zaczął rozmowę o taktyce. Jak zaatakujemy.
-Najpierw pójdą młodzi... Będą naszą przynętą...
Mówił dalej. Jednak przestałem słuchać: jak to będą naszą przynętą? Nie mogłem tego tolerować, wstałem i powiedziałem:
-Co? Nie możemy na to pozwolić! Te wilki wierzą w nasz naród, są pewni, że im pomożemy...
Usłyszałem wiele głośnych: "Jak śmiesz?!". I zostałem wezwany na Pojedynek Ognia. Wszyscy poszliśmy na arenę. Myślałem, że będę walczyć z generałem, któremu się sprzeciwiłem, jednak nie. Fakt, obraziłem go, ale w obecności Alfy. Tak więc musiałem walczyć z własnym ojcem. Nie mogłem podnieść łba. Bałem się. Zacząłem płakać. Pierwszy i ostatni raz w życiu.
-Wstań i walcz, książę Zuko - powiedział mój przeciwnik. Jego głos był donośny i przerażający.
-Ojcze... nie chcę z tobą walczyć - wyjąkałem. - Jestem lojalnym synem....
On jednak nie słuchał mnie. Ze słowami "strach będzie twoim nauczycielem" wypalił mi bliznę w okolicach oka.
I wygnał z watahy. Tak. Nie miałem już domu. Zacząłem włóczyć się bez celu. Powoli moja blizna zaczęła się zmniejszać. 28 grudnia znalazłem piękne tereny. Postanowiłem założyć własną watahę. Watahę Ciemnej Nocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz