Od Miyu cd. Jace

Otworzyłam powoli oczy. Zobaczyłam strop jaskini od którego odbijało się światło powoli gasnącego już ogniska. Wstałam powoli i rozejrzałam się dookoła. Nie wiedziałam jak tu się znalazłam i czemu tu byłam. Jedyne co pamiętam to ogromne przypływy gorąca, czyli najprawdopodobniej gorączka a reszta... reszta była jak sen, którego nie pamiętam i raczej nie chcę sobie go przypominać. Ruszyłam w stronę wyjścia, chciałam jak najszybciej się stąd wydostać, jednak potknęłam się i upadłam na ziemię. Zdenerwowana wstałam i spojrzałam na rzecz o którą się potknęłam. Mimowolnie się uśmiechnęłam widząc co tam leżało, a raczej kto. Był to basior o... intersującym zabarwieniu futra, kręcił się po ziemi, najwyraźniej coś mu się śniło. Korciło mnie by zrobić mu jakiś żart, lub mu jakoś dokuczyć, jednak odpuściłam sobie, gdyż po chwili zauważyłam, że dręczy go... gorączka. Pewnie mi pomógł, a ja go zaraziłam... bo nie mogło być na odwrót. Ja i komuś pomóc? Zabawne, a poza tym... raczej bym to pamiętała nie? Hm... chyba powinnam mu pomóc... jeszcze potem będę mieć jakiś dług u niego, że mnie uratował, czy coś. Oparłam basiora o ścianę i wyszłam z jaskini. Po wodę, oczywiście... Nie zostawiłabym go w takim stanie... chyba? Ruszyłam w głąb lasu w poszukiwaniu rzeki, woda przydałaby mi się do ugotowania ziół, których w sumie nie mam już zbyt wiele. Jeżeli dobrze poszukam powinnam znaleźć coś jeszcze co byłoby przydatne do wywaru. Niestety w pobliżu nie widziałam żadnych roślin, gdyż była zima... gratulacje dla mnie. No cóż najwyżej się coś wyczaruje, jeżeli mi się to uda, chociaż w to szczerze wątpie. Nagle usłyszam szum wody i biegiem ruszyłam w stronę dochodzącego dzwięku. Po chwili znalazłam się nad rzeką. Wszystko pięknie, ładnie i tak dalej, ale jak ja zamierzam zabrać tą wodę ze sobą? Usiadłam na ziemi rozmyślając nad tym co teraz zrobić. Hm... to się raczej nie uda... chyba, że... mam! Wymyśliłam trochę dziwny sposób, jednak powinien się udać. Zaczęłam niesamowicie skupiać się na stworzeniu przedmiotu. Po chwili udało mi się wyczarować... pojemnik? Nie wiem co to było, jednak na pewno mogłam w tym przenieść wodę. Wstałam z ziemi, podeszłam do strumienia i nabrałam do niego trochę cieczy. Tyle powinno wystarczyć... tak myślę. Teraz wystarczy zrobić wywar, a zioła... chyba powinnam mieć ich jeszcze trochę w torbie... chyba. Rozłożyłam skrzydła, wzleciałam w powietrze i zaczęłam lecieć z powrotem do jaskini.
* około trzydzieści minut później?*
Jakimś cudem, nie wiem jakim, miałam trochę czarnego bzu pomiędzy stronami moich książek, o czym wcale nie wiedziałam. Pewnie musiałam użyć ich jako zakładek kiedy czytałam... em... nie ważne. Ognisko udało mi się też rozpalić, wystarczyło dodać kilka gałązek by znów zaczęło płonąć. No i właśnie tak z moim nadprzeciętnym pechem udało mi się jakoś zrobić ten cały wywar. Teraz zostało mi tylko podać to temu wilkowi... A może lepiej bym się stąd ulotniła? Przecież nikt nie wie, że to ja. Zaśmiałam się cicho i już powoli wycofywałam się do wyjścia, jednak usłyszałam głośne westchnięcie. Spojrzałam wystraszona w stronę basiora, który najwyraźniej zaczął się budzić.
- W kurczaczka! Ups... - Może jak przestane się ruszać to mnie nie zauważy? Stanęłam w bez ruchu czekając na przebudzenie samca.
(Jace? Wiem, że długo itd. ale nie mam weny jak pewnie mogłeś zauważyć. A i następnym razem postaram odpisać szybciej ;D) 


Uwagi: Czemu takie długie? :c Nie chcę mi się sprawdzać... E... Nie stawiasz czasami polskich znaków i no... coś tam jeszcze źle robisz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by
Fragonia
Szablony