-nie wiem…- odpowiedziałam
*Pare dni puźniej*
Fakt że muszę dzielić swoje ciało z jakimś bahorem mnie irytował. Leżałam próbując zasnąć. Od niedawna czuje mocne kopnięcia. Dawno młdości mineły. Poczułam ogromny ból w tylnej części ciała. Ból ciągle narastał. Zrozumiałam że się zaczyna. Szturchnęłam Zuko nosem, który od razu się obudził.
-Co się dzieje?- zapytał
-Poród- odpowiedziałam stękając
-Ide po lekarza- pobiegł w stronę wyjścia z jaskini. Zostałam sama. Ból nie dawał spokoju. Kilkanaście minut po tem poczułam ulgę. Spojrzałam na to co wyszło ze mnie. Był to szary szczeniak. Ledwo co oddychał. Wziałam go i oderwałam mu pępowinę, którą instynktownie zjadłam. Przytuliłam ledwo co żywego szczeniaka. Zaczełam śpiewać, śpiwać coś czego nie rozumiałam. Brzmiało jak kołysanka. Poczułam jego lekki ruch malutką łapką. Usłyszałam stukot łap. Po chwili przybiegł Zuko wraz z lekarzem. Szczeniak usłyszał dźwięk i zamarł.
-Yuko!- krzyknął, po czym podbiegł do mnie. Pokazałam mu szczeniaka. Najpierw na jego pysku zawidniał uśmiech, a puźniej przerodził się w zmartwienie. Spojrzałam na szczeniaka. Oddychał coraz wolniej. Sekundy wydawały się wiecznością. Łzy zaczeły napływać mi do oczu. Poczułam smutek, żal i gniew. Szczeniak wydał swój ostatni oddech po czym umarł.
<Zuko?>
Uwagi: Zuko leń. Dziś brak uwag :p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz