Wędrowałem po świecie już od dwóch lat. Zmarnowałem tą część życia, moje poszukiwania nic nie dały. Zostało mi już tylko jedno wyjście - czekać. W tym czasie muszę się jakoś ustatkować. Byłem wyczerpany, nie miałem okazji skorzystać z wody, a pragnienie było tak wielkie, że prawie nie do zniesienia. Zdawało mi się, że stałem właśnie na granicy terytorium jakiegoś stada. W oddali widziałem wilki, które rozmawiały ze sobą. Wyglądali na szczęśliwych. Postawiłem jedną łapę na przód, potem drugą... Byłem tak zmęczony, że nie zwracałem uwagi na to, że mogę mieć problemy. Powolnym, ostrożnym krokiem ruszyłem w stronę płynącego źródła uważając by nikt mnie nie zobaczył. Kiedy byłem już u celu ucieszyłem się w duchu i upiłem kilka łyków wody. Nagle usłyszałem zbliżające się ku mnie kroki. Podniosłem lekko łeb, a moja sierść na karku postawiła się. Byłem gotowy do ewentualnego ataku.
- Kim jesteś? - usłyszałem za sobą czyjś głos.
- Ja jestem tylko cieniem - zaśmiałem się cicho, trochę ironicznie. - A ty?
< Ktoś? >
Uwagi: Brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz