Władczo popatrzyłam na konającego pode mną jelenia. Z jego krtani wypływało morze krwi. O, jak ja to lubię... Delikatnie zlizałam strużkę czerwonej cieczy. Gdy wylizałam jego szyję, zabrałam się do rozrywania brzucha.
***
"Czas zabrać się za te głupie wyzwania" - pomyślałam najedzona. Może najpierw pocałuję i poflirtuję z Shy. Tylko trzeba znaleźć tego idiotę. Pewnie zbija bąki w Centrum.
Tsa, jak zwykle miałam rację. Siedział i pewnie wymyślał nowe teksty na podryw.
- Hej, piękna - zaczął gdy mnie zobaczył. Przysunęłam się i przejechałam palcem po jego klatce piersiowej.
- Hej kotku - szepnęłam uwodzicielsko. - Jesteś taaaki słodki - przybliżyłam nasze pyski.
Dzieliło nas kilka centymetrów.
- Masz piękne oczy - palnął, zupełnie oszołomiony. Pozapominał wszystkich tekstów, i rzucił co tylko pomyślał. Jego zdziwienie i brak pewności siebie, arogancji uderzyły mnie w oczy. Chciałam roześmiać się mu w twarz, jednak musiałam kontynuować tę grę.
- Chesz więcej...? - nagle pocałowałam go. Nasze języki doskonale współpracowały. Pocałunek trwał dobre parę minut, choć zamierzałam odbębnić go w pięć sekund. Coś jednak pociągało mnie w tym basiorze. Nie potrafiłam przerwać, więc "współpracowałam" z nim, wkładając w pocałunek tyle uczucia ile tylko mogłam.
To było piękne.
<Shy? :* >
Uwagi: Brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz